Ten album to bez wątpienia jeden z najbardziej kreatywnych i przemyślanych owoców współpracy Bonsona i Soulpete, którym od dnia premiery zachwyca się spora liczba słuchaczy i koneserów polskiego rapu. 

Bonson i Soulpete współpracują już ze sobą od dziewięciu lat. W 2010 roku stworzyli pierwszy projekt BonSoul Lepiej się witać. Teraz czas na ReStart. Unikatowość tego albumu ma wiele korzeni. Pierwszym z nich może być fakt, że jest to pierwszy legal grupy wydany w wytwórni AsfaltRecords, co jak się okazało, było bardzo celną i trafną decyzją. Nie wpłynęło to w żadnej sposób na undergroundowy wizerunek, z którego słynie BonSoul, bo jak dobrze wiemy, panowie nie identyfikują się jako newcomerzy.

Pierwsze, co rzuca się w ucho to zmiany, jakie zaszły w Bonsonie. Coraz odważniej bawi się flow – oczywiście z świetnym rezultatem. Celnie wymierza ciosy z każdym kolejnym wersem, jednocześnie dalej pozostając szczerym, prostym raperem, który dzieli się swoimi przeżyciami, a przy tym daruje sobie moralizatorskie pogawędki i pouczenia. Nie zapewnia, że historia skończy się happy endem i że wszystko będzie dobrze, co nie brzmi może pocieszająco i kolorowo, ale na pewno skłania tym swoich słuchaczy do refleksji i do wyciągania pewnych wniosków. W końcu przez to stał się dla wielu swoich fanów motywacją do przezwyciężenia swoich słabości. Po latach możemy dalej utożsamiać się z Bonsonem jako ze swoim starym, dobrym kumplem, z którym możemy usiąść przy piwku i posłuchać jego podróży po doświadczeniach życiowych, które opowiedziane są z charakterystycznym dla niego akcentem, mocno dobitnym, przy czym nie żałuje sobie siarczystych słów. To tylko podkreśla jeszcze bardziej autentyczność jego historii, dzięki której możemy przyswoić wiele cennych lekcji i się z nią utożsamić.

Cały album to historia, którego bohaterem jest człowiek, który postanawia odmienić swoje życie i wcisnąć restart, przy okazji wyrażając swoje poglądy na temat otaczającego go świata, czasem nawet w sposób prześmiewczy i ironiczny jak to ma miejsce w numerze Bombki. Poruszana jest tu kwestia pozorów, które pękają w zderzeniu z rzeczywistością. Z kolei Światłowstręt jest osobistym powrotem do przeszłości, opisem uczuć rapera, reakcją na obojętność bądź na strach wywołany tym uczuciem. Warto zwrócić uwagę na oskreczowanie płyty, a tym genialnie zajął się DJ Te. Ponadto bity są bardzo dobrze dobrane świetnie komponując się z całością, a sample to po prostu majstersztyk. Soulpete nie zaskakuje i tym razem, sięgając po funkowo – soulowe sample przeplatając je gitarowymi brzmieniami. To wzmaga poczucie brudu, destrukcji. Nie zmienia się również więź między fanami w tym przypadku została ona wyrażona zamieszczoniem Outra, które zostało sklejone z nagrań słuchaczy. To przepiękny ukłon w ich stronę. I po raz kolejny słuchacze mogą raczyć się cudownym duetem Bonsona i Romy w utworze Trucizna. Bo owszem album charakteryzuje się sporą gościnnością, bowiem na płycie możemy usłyszeć m.in. takich muzyków jak: Avi, Bownik, Jan – Rapowanie, Ras, Holak, Słoń, Włodi, O.S.T.R. czy Sara Kordowska. 

Uważam, że album, który stworzyli Bonson i Soulpete zasługuje na ogromne brawa. Jest to bez wątpienia najlepszy owoc ich dotychczasowej współpracy. Przemyślany, kreatywny, ukazuje dojrzałość Bonsona, który mimo wszystko zachowuje elementy swojego poprzedniego stylu. Da się również odczuć niesamowitą relacje, która łączy producenta i rapera. Czapki z głów, panowie, życzymy kolejnych i tak spektakularnych sukcesów! A wszystkich tych, którzy jeszcze nie są w posiadaniu tego genialnego krążka z pełną odpowiedzialnością namawiam do jego zakupu – naprawdę warto mieć go w swojej kolekcji.

Ola Anczyk