Określani są mianem legendy, klasyki, ideałów polskiej sceny muzycznej. Na swoim koncie mają wydanych ponad 20 płyt i zdecydowanie nie można o nich powiedzieć, że są „zespołem jednego przeboju”. Lady Pank – bo o nim mowa, wystąpił w Narodowym Centrum Polskiej Piosenki.

Od początku wszystko wskazywało na to, że koncert Lady Pank będzie prawdziwym sukcesem. Bilety zostały wyprzedane ponad miesiąc przed planowaną datą występu, a na facebook’owym wydarzeniu ludzie raz po raz wypytywali o wolne bilety lub możliwość odsprzedaży.

Już pół godziny przed godziną 20:00 sala kameralna Narodowego Centrum Polskiej Piosenki oraz przedsionek były zapełnione ludźmi. Na pierwszy rzut oka zarysowywała się przewaga starszych fanów zespołu, lecz po chwili obserwacji dało się dostrzec również młodzież, a nawet kilkoro dzieci wędrujących pod scenę na ramionach rodziców.

Na całej sali panował ścisk, a ludzie przeciskali się ku barierkom, by być jak najbliżej, gdy legendy wkroczą na scenę. Po kilku minutach oczekiwania Lady Pank w komplecie przywitało opolską publiczność hitem z roku 1983r. – Kryzysowa Narzeczona. Fani oszaleli już po pierwszych dźwiękach. Żywiołowy utwór w sekundę rozgrzał salę i skłonił ludzi do wspólnego śpiewu oraz skakania, co wywołało szeroki uśmiech na twarzy Janusza Panasewicza będącego wokalistą zespołu.

Kryzysowa nie była ostatnim hitem zagranym dla opolan. Przybyli na koncert usłyszeli również niezapomniane Mniej niż zero, 7-me niebo nienawiści czy Stacja Warszawa, która została chóralnie odśpiewana przez całą widownię. Nie zabrakło oczywiście najnowszych utworów, jak np. Miłość, do którego teledysk został wydany w marcu tego roku. Sam „Panas” wielokrotnie zachęcał publikę do śpiewu, milkł wyciągając mikrofon w kierunku przybyłych oraz klaskał w rytm utworów. Przez niemalże cały koncert dało się słyszeć na zmianę „mała lady punk” na przemian z „chwała lady pank” skandowane przez jednego z fanów. Istotne było również zagranie przez zespół Małej Wojny podczas którego widownia stała niemalże na baczność, śpiewając pełną piersią, niczym swoisty hymn tego koncertu.

Po zagraniu kilku nowszych utworów zespół zszedł ze sceny, jednak publiczność nie dała się na to nabrać. Przez kilkanaście minut bezustannie skandowana była nazwa zespołu, raz po raz wybuchały gromkie brawa a z czyjegoś gardła wydobywał się okrzyk mający zachęcić artystów do powrotu na scenę. Gdy w końcu się udało, stery przejął gitarzysta oraz założyciel zespołu – Jan Borysewicz. Zwrócił on uwagę na fanów trzymających w górze kartki z napisem „Obcy”. Podziękował im za pamięć o tym utworze i podkreślił, że bisy są właśnie ich zasługą. Przejął główny mikrofon i zaśpiewał dla opolskiej publiki oryginał utworu wypisanego na kartce. Jeszcze długi czas gitarzysta wraz z basistą „bawili się” swymi gitarami zachwycając publikę szalonymi solówkami z najwyższej półki, zapewniajacymi fanom moc i energię. Borysewicz podchodził najbliżej jak mógł do publiczności wygłupiając się, robiąc miny i pozwalając dotknąć swojej gitary widzom stojącym najbliżej barierek, wywołując tym raz po raz ogromne salwy aplauzu. Po skończeniu zabawy z publicznością zespół pożegnał się, przybił piątki z wyciągniętymi w ich stronę rękami i zszedł ze sceny. Opolanie jeszcze kilkanaście minut stali pod sceną licząc na choćby jednootworowy bis, niestety Lady Pank nie wyszło kolejny raz na scenę.

 

 

Relacja: Patryk Korzec

Zdjęcia: Julia Kędziora