Legenda polskiej muzyki punk rockowej zagościła na scenie sali kameralnej Narodowego Centrum Polskiej Piosenki. Zespół Dezerter zagrał dla opolskiej publiczności niezwykle energetyzujący koncert łączący pokolenia. 

Piątkowy wieczór 24.02.2017r. dla opolan odwiedzających Narodowe Centrum Polskiej Piosenki minął w punkowym, kolorowym i szalonym klimacie. Idąc na koncert spodziewałem się raczej nielicznego grona słuchaczy, którego większość stanowić będą opolscy reprezentanci subkultur wyróżniających się glanami na nogach, dlatego to co zobaczyłem pod wejście głównym, na niecałe pół godziny przed koncertem, miło mnie zaskoczyło: po całym parkingu porozstawiane były grupki ludzi, śmiejących się, dyskutujących i często głośno wspominających swoje pierwsze spotkania z zespołem, będącym gwiazdą tego wieczoru. Zobaczyć można było zarówno młode, kilkunastoletnie osoby chcące się wyszaleć, jak i starszych fanów, którzy dorastali wraz z rozwojem twórczości kapeli. Nie zabrakło oczywiście kolorowych irokezów, szelek oraz wysokich butów z kolorowymi sznurówkami, będących tak charakterystycznym znakiem punkowej subkultury – jednak nie byli oni większością.

Koncertowy spektakl rozpoczął się od supportu opolskiej grupy August Landmesser, która moją uwagę przykuła od samego momentu wejścia na scenę. Pierwszy przekaz (użyję tego słowa ze względu na niemożność wymyślenia innego, które lepiej określiłoby to, co zapezentowali) składał się z mocnego, rytmicznego podkładu instrumentalnego, podczas którego Kuba – wokalista grupy, wykrzykiwał kontrowersyjne hasła i wypowiedzi. Sięgał tu do ostatnio mniej aktualnego tematu uchodźców, rasizmu oraz kontrowersyjnych haseł mnożących się w świecie popkultury, mając na celu zwrócenie uwagi ludzi na problem nietolerancji. Pokaz ten był bardzo intrygujący, połączony z ciężkim graniem w tle osiągał zamierzony efekt – skupiał uwagę ludzi, wywoływał żywe emocje. Jak się po chwili okazało, intrygujące rozpoczęcie przygotować miało widzów na dalszą część koncertu, który nie był banalny. Wypowiadanie się na poważne tematy (od uchodźców, przez czarny protest kobiet czy uzależnienia od smartfonów) w sposób niezwykły – wokalista niemalże wykrzykiwał teksty kolejnych piosenek chwilami wręcz zagłuszany przez szybkie, agresywne gitary i perkusję. Przyznać muszę, że same dźwięki kapeli, rytmika, gitary i styl mi się podobały, wpadały w ucho i “dobrze się do tego głową kiwa”, momentami w pojedynczych utworach przywodzili nawet na myśl formację My Riot z Piotrem Glacą Mohamedem na czele. Minusem była jedynie wyżej wspomniana niesłyszalność wokalu – o ile w wolniejszych frazach było w porządku, o tyle w szybkich momentach nie dało się zrozumieć tekstu utworu, mimo najszczerszych chęci. Ogólnie jednak rzecz biorąc, support jak najbardziej spełnił swoje zadanie – rozruszał publikę, rozgrzał salę i wytworzył w przybyłych punkową energię, która już po krótkiej przerwie miała zostać wyzwolona podczas koncertu gwiazdy wieczoru.

Podczas przerwy znaczna część publiczności wyszła pod budynek NCPP przewietrzyć się i zapalić. Obcy sobie ludzie stali koło siebie, rozmawiali i wspominali wcześniejsze występy legendy, która zaraz miała przed nimi wystąpić. Kilku starszych fanów zaczęło nawet śpiewać na głos, w czym nieśmiało pomagali im młodsi, nucąc pod nosem. Wreszcie po kilkunastu minutach nerwowego oczekiwania legenda polskiego punk rocka wyszła na scenę – zespół Dezerter przywitał opolską publiczność utworem Uderz w politykę, który od razu przypadł do gustu fanom prowokując ich do utworzenia niewielkiego pogo na środku sali. Nie był to jednak najstarszy grany kawałek – zostaliśmy także uraczeni brzmieniem lat 80′ w Szarej rzeczywistości i Dla zysku. Następnie zespół przeszedł do krążka Prawo do bycia idiotą, z którego zaprezentowany został obowiązkowo kawałek tytułowy wykrzykiwany wspólnie przez wokalistę Roberta Materę oraz publiczność, oraz Jesteśmy sektąObserwując nieco z boku rozkręcające się z każdą piosenką pogo zauważyłem, że niezwykły jest jego skład – razem skakali i wpadali na siebie ludzie będący bliżej wiekiem do muzyków oraz młodzież, która mogłaby być owych muzyków wnukami. Biorąc pod uwagę kilkoro dzieci ze słuchawkami na uszach, mijanych przy wejściu, stwierdzam, że pokoleniowy rozrzut był na prawdę szeroki.
W porównaniu do supportu, z ulgą mogę stwierdzić, iż nagłośnienie oraz doświadczenie zespołu nie zawiodły przybyłych fanów – jakość dźwięków, zarówno instrumentalnych, jak i wokalu spełniała wymagania. Dźwięki były dostrojone, a przestery nie psuły świetnej zabawy. Dodatkowym atutem była świetnie słyszalna linia basu, prowadzona przez basistę zespołu Jacka Chrzanowskiego. Jedyną sprawą techniczną, do której mógłbym się przyczepić, jest brak klimatyzacji na sali kameralnej. Stanowi to problem podczas każdego bardziej żywiołowego koncertu. Pogo trwające przez cały występ w
połączeniu z wypełnioną w większości salą kameralną przynosi efekty, których można się domyślić – brak powietrza i zaduch.

Po zejściu legend ze sceny, publika nie była zmuszona zbyt długo skandować nazwy zespołu, by ten powrócił zagrać jeszcze kilka dodatkowych utworów. Wybór padł na niezapomniane i wiecznie żywe i koncertowe Spytaj milicjanta, podczas którego rozpętało się największe podczas tego wieczoru pogo. Momentem kulminacyjnym utworu oczywiście był wszystkim znany sygnał gwizdka, wykonywany przez perkusistę kapeli – Krzysztofa Grabowskiego. Ostatnim numerem dla opolskich fanów punk rocka był Tv show, którego piątkowe wykonanie – według wokalisty – było opolską premierą. Fakt, że dobór utworów i skakanie po epokach działalności zespołu było niezwykłe ciekawe i tworzyło przyjemny klimat zapoznawania się z historią, szkoda tylko, że sam koncert trwał jedynie – niezwykle intensywne, lecz trochę przykrótkiekrótkie – niecałe półtora godziny
Po koncercie na zmęczonych, ale szczęśliwych i uśmiechniętych fanów, czekała kanapa w holu ncpp, zimne piwko oraz pokaźne stoisko sklepowe Dezertera, gdzie oprócz kilkunastu wydanych albumów studyjnych, można było zaopatrzyć się w wersje winylowe, naszywki oraz koszulki z logo zespołu.

Przed koncertem udało nam się porozmawiać z wokalistą Robertę Materą oraz perkusistą Krzysztofem Grabowskim:

 

Patryk Korzec
Julia Kędziora