„ Może jestem bardziej jej, lecz gdy ze strachu modle się
to tylko myśl, że jesteś gdzieś przynosi ulgę”
~Kortez – „Pierwsza”~

 Kortez… poczciwy, dobry Kortez. „Dlaczego tak?” – zapytacie. Myślę, że takie słowa idealnie opisują jego jako artystę i to, co tworzy. Słuchając tej płyty pt. „Mój dom”, która swoją premierę miała 3.11.2017, człowiek czuje się jakby pozostał w cieniu domowego kominka, otulony ciemnością nocy, siedząc z kubkiem gorącej herbaty. Tak właśnie podziałał na mnie jego nowy krążek. Poczułam się… jak w domu.

Łukasz Federkiewicz, bo tak nazywa się naprawdę, jest nie tylko autorem słów własnych piosenek, ale także puzonistą, gitarzystą, klawiszowcem i kompozytorem. Na rynku muzycznym pojawił się w 2015 z pierwszą EP-ką – „Jazzboy Session EP”, na której znajdziecie utwory takie jak: Zostań, Joe czy Od dawna już wiem. Od ochroniarza w Biedronce stał się kochanym przez większość Polaków, dobrym, nienarzucającym się muzykiem. Jego twórczość pozwoliła mu rozłożyć skrzydła i słowem: gra, śpiewa i trafia w sedno!

Na płycie możecie usłyszeć delikatne brzmienia pianina, które jest instrumentem wiodącym, razem z gitarą. Pojawiają się też ukulele, puzon i subtelne „szepty” perkusji, grane miotełkami (inny rodzaj pałeczek). Gitara basowa nadaje – jak zwykle zresztą – niezwykłej głębi utworom. Wszystko współgra ze sobą w nienaganny sposób, tworząc z płyty doskonałą całość.

Teksty pisane są w prosty sposób, żadnych górnolotnych metafor i to jest, wydaje mi się, jego fenomen! Muzyka gra, tak naprawdę, rolę drugoplanową, ponieważ to tekst zabiera więcej uwagi słuchacza. „Mój dom” pozwala na chwilę zatrzymać się i pomyśleć nad własnym życiem uczuciowym i relacjami, których nieraz nie jesteśmy w stanie zdefiniować, ponieważ one… po prostu są. Piosenki są o ważności istnienia w naszym życiu relacji międzyludzkich. Kortez słowami potrafi zajrzeć w głąb każdego ludzkiego serca, zwłaszcza złamanego. Niektórzy opisywali to wydawnictwo jako album pożegnania długiego związku. Moja opinia na ten tema jest zupełnie inna: myślę, że te dziewięć utworów to ważna lekcja dla każdego, kto chciałby poznać siebie i swoje emocje jeszcze bardziej, to jak… lekcja latania. Latania po długiej przerwie, latania ponad słowami i ponad tym, co nas niszczy od środka i nie zawsze jest to do wyleczenia w miesiąc, a nawet rok. Zrobiło się poważnie..

Wiele przerw, w których nie ma tekstu, człowiek odczytuje jako pauzę dla umysłu, jako chwile wytchnienia. Syntezator nadaje tego „czegoś” utworom, w którym się pojawia. Nadaje inności i lekkiej wariacji.

Wszystkie 9 piosenek utrzymanych jest w starym stylu wykonawcy. Można by powiedzieć, że on nic się nie zmienia. Takiego artysty, ja jako słuchacz, chciałabym odtwarzać raz za razem na swojej playliście. Kogoś, kto mimo zmieniającego się wokół świata, jest nienaruszalną ostoją. Wiesz, że jak włączysz nową piosenkę to nic się nie zmieni, wszystko pozostanie na swoim miejscu. Kortez nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Jego single często pojawiają się w radiu, Internecie, telewizji. Tworzy teledyski, skupiające się jedynie na prostych obrazach, bez sztucznej efektywności i splendoru. To artysta, któremu wciąż  chce się tworzyć to, co zaczął.

Każdy dźwięk jest tak subtelny jak ciepło domowych czterech kątów, do których chce się wracać. Do tej płyty też wrócicie… i to nie raz..

 

Marzena Rakowska