Jedną z gwiazd „Przebojowego Opola” z Polsatem jest dawno niewidziany na scenie amfiteatru opolskiego – Michał Wiśniewski. Michał, Ty wystąpisz na tym koncercie wśród gwiazd, które na tegorocznym Festiwalu w Opolu się nie pojawiły jak Perfect czy Lady Pank…

Głównie jest to ta stara gwardia, nasza sprzed lat. Ciężko byłoby w tak krótkim czasie 2 razy śpiewać dla tej samej publiczności. Chociaż z tego co widziałem na Festiwal w Opolu ta publiczność nie przyszła.

To ja z dziennikarskiego obowiązku muszę zaprzeczyć. Pustki na widowni były jedynie w trakcie koncertu mundialowego (piątek). W sobotę, niedzielę i poniedziałek amfiteatr był zapełniony.

W takim razie to dobrze, że jest wciąż publiczność, która wspiera artystów występujących w Opolu. Fajnie też, że festiwal opolski wrócił w czerwcu. Wszystko wróciło do normy. Dla mnie „Przebojowe Opole” to jest pierwszy występ od 15-tu lat w Opolu.

Podczas moich pierwszych festiwali na żywo grupa Ich Troje święciła prawdziwe triumfy. Wygrana w konkursie Premier z „Powiedz” (2001) to było jakieś totalne szaleństwo. Pamiętam takie Superjedynki, które były zdominowane przez Ich Troje. Wygraliście chyba 4 statuetki i śpiewaliście większą część koncertu. Zauważyłem jednak od jakiegoś czasu, że podczas tych koncertów jubileuszowych się Was raczej pomija i nie zaprasza.

Nie mam zielonego pojęcia czemu tak jest i szczerze powiedziawszy nie chcę wiedzieć. Wytatuowałem sobie kiedyś na karku „I’ll never back for love again” i chyba w dalszym ciągu będę się tego bardzo trzymał. Jeśli się nas nie zaprasza to najwyraźniej nie przyczyniliśmy się do tego, żeby ten Festiwal nas dobrze zapamiętał. Bardzo cieszę się na spotkanie z publicznością podczas „Przebojowego Opola”. Dzięki opolskiej publiczności tak naprawdę zaistnieliśmy. Tak jak większość artystów zresztą. Kto był w Opolu ten wie, że ta publiczność decyduje o tym czego słucha później cała Polska. Albo Opole zaakceptuje, albo nie zaakceptuje. W końcu jest to stolica polskiej piosenki.

Przez ostatnie lata zespół Ich Troje nie jest już tak często obecny w radiach czy stacjach telewizyjnych jak dawniej. Natomiast w internecie jest chyba całkiem dobrze. Widziałem, że pod swoimi teledyskami macie miliony wyświetleń. Także pod nowy utworami z płyty „Pierwiastek z Dziewięciu”.

Ich Troje ma się bardzo dobrze, ale my tak zawsze mieliśmy. Radia nas nie grały, a publiczność kupowała płyty. Pozostańmy więc przy tym, że gramy dla publiczności, a nie stacji radiowych czy telewizyjnych. Jesteśmy w Polsacie bo wiadomo, że z Polsatem jesteśmy bardziej związani ze względu na Ninę Terentiew. Ona zdecydowanie napędziła nam karierę, więc to wynika bardziej z sentymentu. Ja nie mogę narzekać na publiczność bo pracujemy non-stop, gramy praktycznie codziennie. Dzisiaj Opole, jutro ruszamy na Pomorze, później Włoszczowa, dopiero co wróciliśmy z Niemiec gdzie graliśmy dla Polonii, mieliśmy też mały koncert w Irlandii.

W Opolu pojawicie się wkrótce z Waszą poprzednią wokalistką – Justyną Majkowską, z którą święciliście tu największe sukcesy z albumem „Ad.4”.

Justyna wystąpi z nami w Opolu 8-ego września. Będzie to nasz własny koncert z okazji 30-tu lat na scenie. Ja na scenę po raz pierwszy wszedłem w 1988 roku w musicalu „The Rocky Horror Show”. Będziemy więc świętować to 30-lecie właśnie w Opolu. Pomyślałem sobie, że fajnie by było świętować właśnie w jaskini lwa. Sprzedaliśmy już pierwsze tysiąc biletów, więc myślę że będzie bardzo fajna impreza. Pewnie nie jesteśmy w stanie wypełnić całego amfiteatru, ale będzie Justyna, będzie Ania Świątczak, będzie bardzo godnie i fajnie.

Teraz chyba wraca trochę moda na wykonawców bardzo popularnych w pierwszej dekadzie XXI wieku. Skoro więc Mandaryna wypełnia wszystkie kluby w Polsce swoimi występami, to Ich Troje pewnie wypełni opolski amfiteatr. Śledzisz trochę to, co teraz dzieję się muzycznie z Martą?

No halo, przecież my jesteśmy w stałym kontakcie. Marta tworzyła muzykę klubową. Cokolwiek by nie powiedzieć o tej wpadce sopockiej, to jednak w dalszym ciągu to jest i była królowa dyskoteki. To były milionowe oglądalności, sprzedała dziesiątki tysięcy płyt. Zresztą to chyba nie jest moment, żeby dyskutować o sytuacji sprzed lat, ale generalnie strasznie się z tego powodu cieszę, że znów jest na topie. Ona to kocha, jest zwierzęciem scenicznym. Myślę, że ten powrót najpierw do klubów gejowskich, teraz te plenery jak za starych, dobrych czasów – jej to bardzo dobrze zrobi, bo ona tego potrzebuje. Można na moment zrezygnować ze sceny, ale pożegnać się na zawsze to myślę, że nie.

Chciałem też spytać o Waszą obecną wokalistkę Agatę Buczkowską. Skąd taki pomysł, żeby dołączyła do zespołu i czy macie plany z nową wokalistką zawalczyć w konkursach? Może Premiery w Opolu, albo eliminacje do przyszłorocznej Eurowizji?

Na pewno to nie żyje Kopernik, ale na ten moment na pewno nie mam zamiaru brać udziału w konkursach. Ja mam pierwsze, drugie i dziewiąte miejsce w historii sprzedaży polskiej muzyki rozrywkowej. W związku z tym darujmy sobie konkursy, bo ja nie muszę się już z nikim ścigać. Wygrałem już co było do wygrania. Chociaż nie powiodło nam się na Eurowizji.

Przecież był to jeden z najlepszych wyników w historii polskich startów! 7-me miejsce w 2003 roku.

Tak, ale ja uważam, że to jest taki sam wynik jak 40-te miejsce. Co to za różnica czy to jest 7-me czy 40-te? W każdym bądź razie fajnie, że jest lepsze niż gorsze, ale absolutnie nie będę startował na siłę, w żadnych preselekcjach eurowizyjnych. Moja przygoda z Eurowizją w Polsce się skończyła. Nie sądzę, żeby ktoś mnie prosił o kolejny start, a na pewno nie będę brał udziału w jakiś zidiociałych konkursach. W tym roku na 200 piosenek zgłoszonych dostało się 10. Więc 190-iu wykonawców musiało zrobić naprawdę mega gó*no, skoro w preselekcjach usłyszeliśmy 10 naprawdę nieszczególnych piosenek. Nie mówię tu o ludziach, bo oni mogą być naprawdę cudowni i przesympatyczni, natomiast te piosenki były słabe. Przypominały trochę te składanki youtube-owe, gdzie jedna piosenka jest podobna do drugiej. Dla mnie Eurowizja to „Grand Prix de la Chanson”. Ciężko było się tego „chanson” dopatrzeć.

Ta ubiegłoroczna zwycięska Portugalia to chyba właśnie taka w starym, dobrym stylu „Grand Prix de la Chanson”.

To jest właśnie najlepszy przykład. Czy to będzie Portugalia 2017, czy Irlandia 1998. Tak naprawdę albo się nabijamy i wygrywa Lordi (Finlandia 2006), albo liczy się jakieś wielkie show i charyzma, albo wygrywa piosenka. Coś trzeba tam wysłać. Natomiast tworzenie pseudo-eksperckich grup ds Eurowizji czy pozwolenie jurorom na wybieranie piosenek to jest jakaś pomyłka. Generalnie powinni decydować ludzie. To ludzie mogą sobie potem stanąć przed lustrem i powiedzieć – tak, to my wybraliśmy. Wtedy to jest chyba najbardziej uczciwe. Poza tym jeśli chodzi o mnie to ja zawsze kibicuję polskim reprezentantom i trzymam za nich kciuki.

Na polskim rynku muzycznym triumfy święci teraz Sławomir. Jak sam mówi wynalazł nowy gatunek muzyczny rocko-polo. Czy Ty patrzysz na niego z lekką zazdrością? Ja tak jak pamiętam Waszą muzykę to nie wiem czy to nie było właśnie rocko-polo. Też miałeś podobny rodzaj popularności, program telewizyjny „Jestem jaki jestem” itd.

Sukces jest efektem ciężkiej pracy. Nie sądzę, żeby Sławomir był twórcą rocko-polo. To jest projekt bardziej aktorski, niż muzyczny. Świetnie się sprawdził. Ja go w pełni kupuję i mi się to strasznie podoba. Myślę, że to jest projekt który nie przetrwa próby czasu jak piosenki Perfectu czy Lady Pank, ale na 100 procent napisali hymn Zakopanego i to się nie zmieni.

Czy Tobie brakuje takiej atencji mediów jak dawniej? Kamer 24h na dobę jak podczas „Jestem jaki jestem”. Czy wręcz odwrotnie cieszysz się, że te czasy minęły i jesteś obecnie na innym etapie swojego życia i kariery?

Mi kamery do niczego nie są potrzebne. Wtedy zrobiłem to dla pieniędzy. Gdy zrobiliśmy program „Jestem jaki jestem” byliśmy u szczytu popularności. Kamery były nam wówczas absolutnie zbędne. Natomiast myślę, że zabrnęliśmy do takiego punktu gdzie program „Jestem jaki jestem” nie miał by dziś żadnego sensu. Wbrew pozorom on pokazywał rzeczywistość, a dziś triumfy święci „Warsaw Shore”. To absolutnie jest poniżej dopuszczalnej normy. Dla nas byłoby to niewyobrażalne. Pamiętam jak Cejrowski zjechał kiedyś Frytkę za to, że weszła do wanny z gościem i kochali się. Jesus Christ, miała w pełni prawo. Znalazł się taki świętojebliwy. Pamiętam, że zbeształ ją strasznie. Ode mnie dostałby w ryj od razu. A dzisiaj? Telewizja, która budowała popkulturę, wyemitowała „Thriller”, tworzyła gusta pokoleniowe, dziś pokazuje coś, co jest dnem dna. Być może Ci ludzie z „Warsaw Shore” naprawdę tacy są, ale telewizja to pokazuje i propaguje.

Jestem tym szczęśliwcem, który nie oglądał nigdy „Warsaw Shore”, aczkolwiek znam tych ludzi z mediów. Na „Przebojowym Opolu” widzowie usłyszą Wasze największe hity, ale pojawi się też coś z ostatniego albumu „Pierwiastek z Dziewięciu”?

Głównie. Zagramy medley, przypomnimy publiczności refreny utworów, dzięki którym jesteśmy w tym miejscu teraz. Będzie „A wszystko to bo Ciebie kocham”, „Powiedz”, „Zawsze z Tobą chciałbym być”, „Wypijmy za to”. Natomiast zaśpiewamy też dzisiaj „Anioły”, żeby podziękować publiczności za te 3 miliony wyświetleń tej piosenki na youtube. To nie jest utwór dyskotekowy, który jest grany na imprezach przed dj-ów, tylko taki, który słuchamy w domu. Dla nas więc te 3 miliony to jest bardzo dużo.

Na koniec rozmowy razem z Michałem zaśpiewam jeden z największych przebojów Ich Troje, który przyniósł im 7-me miejsce na Eurowizji w Rydze „Keine Grenzen” – ŻEBY ODSŁUCHAĆ WSPÓLNEGO WYKONANIA WEJDŹ SŁUCHAJ POLSKIEGO RADIA LONDYN LUB WEJDŹ NA INSTAGRAM @marcinspiewazgwiazdami

Rozmawiał: Marcin Wolniak – Polskie Radio Londyn, Radio Sygnały 


Mail  – marcinszg@onet.eu

Foto: mat.promocyjne
Facebook  – https://www.facebook.com/Marcin-Śpiewa-Z-Gwiazdami-1085029498236941/
Instagram – @marcinspiewazgwiazdami