Chociaż pogoda raczej sprzyjała pozostaniu w domu, w ten piątkowy wieczór setki osób postanowiło opuścić swoje cztery ściany. Wszystko za sprawą czterech dżentelmenów, którzy mieli ubarwić swą twórczością ich życie.

Równo o godzinie 19:00, bramki zostały otwarte i tłum powoli napływał do wnętrza Narodowego Centrum Polskiej Piosenki. Chociaż minuty mijały i coraz trudniej było znaleźć puste miejsce w Sali Kameralnej. Ludzie rozmawiali, śmiali się i robili zdjęcia, a zegar bezlitośnie odmierzał sekundy do rozpoczęcia show.

Chwilę po 20:00, gdy można było już określić status sali, jako wstępnie wypełnioną, na scenę weszli muzycy grupy Insidius. Smutny jest fakt, że nikt z publiczności nawet nie zaklaskał, żeby ich przywitać. Nawet Michał Andrzejczyk, który później występował razem z Vaderem, nic nie usłyszał, gdy podniósł rękę by przywitać się z przybyłymi widzami. Nie zważając na ten niezręczny moment, Panowie przeszli ekspresowo do grania. Moc, Energia i Szybkość, to trzy słowa, którymi można pokrótce określić ten występ. W moim odczuciu, obok Michała najbardziej na wyróżnienie zasługuje Jakub Janowicz, który obdarował nas świetnymi solówkami przez cały półgodzinny koncert. Z drugiej strony, niestety głos Rafała Tasaka, ginął gdzieś w miksie i ciężko było go usłyszeć. Ogromna strata, zważywszy na to, że na nagraniach zespołu, które można znaleźć na stronach streamingowych, Rafał naprawdę dobrze się sprawdza jako wokalista. Panowie z każdym kawałkiem nieco bardziej zyskiwali sobie serca tłumu.

Po kilku znanych kawałkach, które publika miała okazję usłyszeć z głośników, na scenę weszła gwiazda wieczoru – Vader. Każdy z muzyków doczekał się gromkich braw, nawet Michał został tym razem miło przywitany. Dżentelmeni z Olsztyna zaczęli swój koncert od coveru, którego wszyscy mogli się spodziewać, czyli Wyroczni od KAT’a ku czci Romana Kostrzewskiego. W końcu występ wypadał dokładnie w rocznicę śmierci wokalisty, o czym oczywiście Peter wspomniał. Przytoczył też innego artystę, który również zmarł w zeszłym roku, mianowicie opolskiego gitarzystę Andrzeja Nowaka. Wybór Wyroczni, jako piosenki otwierającej show był dobrym wyborem ze względu na symbolikę oraz fakt, że fani nie musieli już czekać na ten moment wieczoru i mogli dać się zaskoczyć tym, co miało dalej nastąpić.

Czekała ich ponad godzina ostrego grania, przeplatanego spokojnymi intrami i krótkimi zapowiedziami. Spotkał ich też pewnego rodzaju Chaos, zarówno jako kompozycja z debiutanckiej płyty Vadera, jak i kontrolowany chaos w licznych solówkach granych przez Petera i Spidera. Ten drugi wielokrotnie pokazywał, że instrument, którym jest gitara, nie ma przed nim żadnych tajemnic. Warto także zwrócić uwagę na fakt, że Michał dał sobie świetnie radę z zagraniem dwóch koncertów jednego wieczoru, a przy drugim stopa była tak nagłośniona, że nawet podczas próby można było poczuć jak cały budynek się trzęsie.

Na tym chyba jednak niestety koniec z pozytywów. Zdumiewające dla mnie było obserwowanie zachowania publiczności. Pomimo tego, że część ludzi dobrze się bawiła do muzyki i pogo, zdecydowana większość była skupiona na telefonach. Czy to robiła sobie zdjęcia, czy nagrywała, bądź transmitowała koncert na żywo, czy też jak w przypadku niektórych grała w gry mobilne. Niezwykle smutne jest to, że w tak wyjątkowy wieczór, audytorium, które teoretycznie przyszło na sztukę, skupiało się na czymś innym. Na scenie wszystko było na najwyższym poziomie, jednak poza nią doszło do kilku niedociągnięć. Peter słynie między innymi ze swojego niesamowicie wyraźnego wokalu. Niestety był on tak mocno zagrzebany w miksie, że gdyby nie znajomość tekstów nie wiedziałbym, co aktualnie śpiewa. Podobnie jego gitara była wyraźnie ciszej od instrumentu Marka.

Problemy z nagłośnieniem było dość zaskakujące, zważywszy na to, że dźwiękowcy w NCPP zawsze pracują na jak najwyższym poziomie, co słychać w trakcie występów na żywo. Jednak, najsmutniejszym elementem tego wieczoru była publika. Artyści dwoili się i troili, żeby zapewnić nam magiczny wieczór, ale pomimo ich starań coś było nie tak. Jakby byli nie zauważeni przez ludzi, którzy nawet nie starali się, by była jakakolwiek interakcja pomiędzy nimi. Było sztywno, sztucznie, na innych koncertach Vadera, na których miałem przyjemność być, atmosfera była zazwyczaj dużo lepsza, więc ciężko stwierdzić, czego dokładnie tutaj zabrakło.

Filip Cierpisz, Majka Zdziebłko

Fot.: Filip Cierpisz