Czwartkowe wieczory zazwyczaj skupiają się na myśli „24 godziny i weekend”, jednak koncert Luxtorpedy udowodnił, że nie ważny jest dzień tygodnia w kontekście wyrwania się ze schematu życia.

Zaczęło się nietypowo, bo bez zgaszonych świateł i budowania napięcia. Robert „Litza” Friedrich wyszedł na scenę i trochę nieporadnie się przywitał, jednak zaraz po tym zwrócił się do dziewczyny w pierwszym rzędzie. Była na wózku inwalidzkim, padł nawet pomysł by koncert przeżywała ze sceny, jednak nie słyszała by wokalu, wiec jedynie zostało nakazane publiczności uważanie na nią.

Właściwy koncert otworzył utwór Jestem głupcem, a publiczność – mimo braku supportu – nie potrzebowała rozgrzewki. Frontman oczywiście zagadywał publikę już między pierwszymi piosenkami, dzięki czemu koncert cały czas był utrzymany w przyjemnej, wręcz rodzinnej atmosferze – zwłaszcza gdy okazało się, że na koncercie jest mąż chrześnicy Litzy. Padło kilka żartów ze sceny, jednak śmiechy ucichły, na rzecz śpiewania Od zera.

Oczywiście można było wyczuć standardowe proporcje, spokojniejszego głosu Przemysława „Hansa” Frencela, oraz agresywniejszego wokalu gitarzysty, jednak wokalna niespodzianka pojawiła się przy piosence Autystyczny. Mikrofon Hansa dostały dzieciaki w pierwszych rzędach i dzięki temu piosenka brzmiała wyjątkowo.

Wracając do dziewczyny w pierwszym rzędzie – to dla niej została zadedykowana piosenka Hymn, ze znamienitymi słowami „Wiara, siła, męstwo – to nasze zwycięstwo”. Większość obecnych śpiewała razem z zespołem, a nieliczni po raz kolejny w czasie koncertu ruszyli w pogo. Zazwyczaj odbywa się ono w centralnej części sali, jednak fani mając na uwadze słowa Litzy z początku koncertu, zadbali o odpowiednią odległość od wózka.

Niedługo po tym został poruszony kolejny ważny, lecz mniej poważny temat. Nowa płyta w drodze, więc nie mogło się obejść bez podpuszczania publiki. Ostatecznie, nie było żadnej próbki nowego materiału (Hans protestował), za to padła informacja, że krążek będzie nagrany w języku niemieckim. Reakcja publiki była głośnym śmiechem, choć ktoś bardziej skupiony na osobach wokół mógł usłyszeć nieprzychylne komentarze.

Luxtoperda tego wieczoru szarpała emocjami słuchaczy. Bez ostrzeżeń przechodzili z żarów na scenie do piosenek takich jak Pusta Studnia, Wilki dwa czy 44 dni. Przed ostatnim wspomnianym singlem została opowiedziana historia nienarodzonych oraz narodzonych dzieci członków zespołu, a w czasie utworu można było zobaczyć niemal mechaniczne wyciszenie wśród publiczności.

Przed piosenką Ostatni  znów mogliśmy wrócić do lekkiego klimatu na sali kameralnej, gdy Krzysztof „Kmieta” Kmiecik stwierdził, że nigdy przed publicznością nie zaśpiewa – mimo, że to właśnie on podpowiadał tekst Litzy. Właśnie takie małe wygłupy na scenie i częsta interakcja z publicznością budowały cały koncert. W pewnym momencie pojawił się sporych rozmiarów transparent z napisem „Mowa trawa”. To też miał być ostatni kawałek tego wydarzenia, jednak gdy muzycy odłożyli instrumenty i chcieli zrobić pamiątkowe zdjęcie, publice było mało wrażeń. Litzy chyba nic już nie zaskoczy, ponieważ bez chwili namysłu zaczął a cappella zaczął śpiewać My was wy nas, za to zaskoczona publika potrzebowała kilku sekund by chętnie dołączyć powtarzającej się frazy.  I mimo wcześniejszego niby bisu – Jak husaria, tego wieczoru fani mieli prawdziwą niespodziankę pod postacią dodatkowego utworu.

Klimat, do którego wracam bez przerwy, był wielkim atutem koncertu. Można było wyczuć zaangażowanie z obu stron barierek. Miedzy piosenkami widać było, jak z każdą kolejną minutą perkusista Tomasz „Krzyżyk” Krzyżaniak jest co raz bardziej zmęczony, lecz nie pozwala sobie na zwolnienie tempa. Za to Robert „Drężmak” Drężek bez zwracania na siebie uwagi robił dobrze swoją robotę od początku, aż do samego końca. Po wyjściu z sali kameralnej słychać było ucieszone głosy dzieciaków oraz pozytywne głosy starszych fanów – takie koncerty zadowolą fana w każdym wieku.

Julia Kędziora