Jedna partia perkusji od początku do końca, nagrana w dwa tygodnie jako krążek dla dzieci, a do tego jako piąta z kolei wydana tuż przed czwartą…  Co może się nie udać? 

 Wypadałoby na początku napisać barwne kuluary powstawania tego niecodziennego, różowiutkiego krążka Na jedno kopyto, stworzonego przez Zenka Kupatasę (szerszej publice znanego z niepowtarzalnie oryginalnego zespołu Kabanos). Jednak zamiast niepotrzebnie się produkować zaprezentuję po prostu wypowiedź samego artysty:

Zaczęło się od negatywnego komentarza pod singlem z mojej czwartej płyty, która ukaże się w styczniu. Fan Kabanosa pod piosenką opowiadającej o tym, żeby nie narzekać, zaczął narzekać, że wszystko robię byle szybko i na jedno kopyto. Obśmialiśmy to z Mrufką, moim perkusistą i stwierdziłem, że może rzeczywiście nagramy płytę na jedno kopyto, opartą na jednej, tej samej ścieżce perkusji. Na to on, że ta piąta moja solowa płyta powinna się ukazać przed czwartą, tak aby nie było wątpliwości, że robimy ją byle szybko. Wrzuciłem to na Facebooka i internauci oszaleli. Okazało się, że bardziej chcą usłyszeć tę piątą płytę niż czwartą, która już jest skończona i czeka na swoją premierę. W międzyczasie odezwał się do mnie autor tego negatywnego komentarza, który jest przeszczęśliwy, że w pewien sposób przyczynił się do powstania tej płyty. Obiecał ją sobie kupić. Widocznie to, że będzie ona na jedno kopyto, już mu nie przeszkadza [śmiech].”

Czyż sama koncepcja nie jest cudowna i tak bardzo przepełniona iście „zenkowskim” stylem? No ale może kilka słów o samym „Na jedno kopyto”.
Niekończąca się perkusja nagrana została przez Michała MRUFKĘ Jędrasa, a podzieloną na 9 części wzbogaciły – jak sam Zenek mówi – teksty inspirowane bajkami dla dzieci oraz małym Stasiem, synek powoli zaczynający sklejać pierwsze słowa.
Pierwsze co wprawia w osłupienie, to sam wygląd wydawnictwa: różowa okładka, jednorożec wydalający tęczę, tęcze z chmurek… ogólnie dużo tęczy. I różu. I jednorożców też. Okładka jest esencją najbardziej przekoloryzowanej i przerysowanej wersji pogardliwego powiedzenia „Kinder metal” jaką tylko można by sobie wyobrazić. Niemniej – dokładnie taki był zamysł, więc cel został osiągnięty w 200%. Poza tym oglądając grafiki nie mamy wątpliwości, że to krążek przeznaczony dla dzieci – zaczynają się one dopiero po odpaleniu głośników.

Pomimo cukierkowych grafik i dziecinnie prostych tekstów, całokształt płyty wcale nie jest taki infantylny. Sam styl nie odbiega wcale od wcześniejszych (i późniejszych) wydawnictw solowych Zenka ani od „kabanosowej” twórczości; gitara na swoim miejscu, tempo podrywa nóżkę, a wokal nie kończy się na Zenku, bo do współpracy zaproszona została cała plejada gości. Jedyną nowością może być ogrom łagodnych śpiewów twórcy – charakterystyczny krzyk został raczej ograniczony do niezbędnego, rozpoznawalnego minimum i wcale nie uznawałbym tego za wadę krążka.
Odnoście zaproszonych osobistości: lista otworzona została już podczas wydania singla Kurka to Ko Ko, na którym zagościł „wujek Krzysiek”, a więc nie kto inny, jak Krzysiek Sokołowski z Nocnego Kochanka. Dalej spotkamy m.in. Jelonka, członków Lej mi Pół czy mojego faworyta – Zaciera.

A co z samymi utworami?
Podejść do nich musicie ze sporym dystansem – zwłaszcza do warstwy lirycznej. Nieszczególnie zresztą warto się na niej skupiać, gdyż ważniejszych prawd życiowych i sekretów natury nie ukazuje (choć pozwoli Wam się pośmiać, a widząc okładkę – właśnie na to liczyłem!). Melodyka jest przyjemna, niezmienna perkusja nie kłuje w uszy (będąc urozmaicaną przez wszystko, co tylko się wokół niech dzieje), a liczni goście i zmiany w nastroju sprawiają, że naprawdę nie będziecie się nudzić.
Moi zdecydowani faworyci to drugi z kolei utwór Kapsle (gdzie zmiany wokalu są zajmujące, ciekawe, a sam tekst przypomniał mi o genialnej rozrywce z dzieciństwa) oraz Garnek na głowę z bezbłędnymi partiami Zaciera (którego głos pasuje do tekstu tak bardzo, że aż w ogóle). Ten ostatni zamykając płytę sprawia, że pozostawia ona w naszej pamięci przyjemny ślad.

Podsumowując – pomimo tworzenia krążka w tempie iście ekspresowym, jest on wykonany całkiem porządnie. Dobitnie pokazuje ogromny dystans Zenka do samego siebie, poczucie humoru i doskonałe wyczucie własnych fanów. Kawał dobrej roboty zrobili zaproszeni goście, a samo wydawnictwo jest raczej do ciekawskiego, jednorazowego odsłuchu, aniżeli do wielokrotnego delektowania się całością, choć i tak dwa wymienione wyżej utwory od mojej playlisty wejdą na stałe.

 

Patryk Korzec