Grudniowe wieczory mają to do siebie, że są ponure, smutne i zimne. Jeden wieczór tego roku był inny. 10 grudnia Farben Lehre rozgrzało atmosferę oraz wywołał wiele uśmiechów na twarzach fanów.

Cofnijmy się trochę w czasie – kończy się kwiecień 2018 roku. Powoli zbliża się okres matur – a co więcej, sama jestem maturzystką. Stres natęża się z każdym dniem. Jest jednak jedna melodia, która sprawia, że chce się uśmiechać i tańczyć – Matura 2001. Od niego zaczęła się moja przygoda z muzyką niezwykle utalentowanym zespołem, jakim jest Farben Lehre.

Zanim jednak tego sobotniego wieczoru dałam się ponieść muzyce Farben Lehre, miałam okazję posłuchać świetnego supportu jakim był katowicki zespół De Łindows. Kapela punkowa, poruszająca ważne tematy w rytmie rocka, dała czadu chwilkę po 19. Artyści promowali swoją najnowszą płytę Pożar w burdelu. Wokalista Marcin w trakcie występu urzekł swą charyzmą, reszta formacji nie odstawała i wyzwalała swą grą same pozytywne reakcje. Ich twórczość, bez wątpienia, punkowcom przypadnie do gustu. Dawno nie czułam tak świetnej atmosfery od początku eventu.

O godzinie 19:50 w Sali Kameralnej Narodowego Centrum Polskiej Piosenki zarządzono krótką przerwę. Jednak, gdy o 20 Farben Lehre się nie pokazywało, atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Aura oczekiwania oraz podekscytowania wisiała w powietrzu. Głosy stawały się coraz głośniejsze, tłum w sali zauważalnie rósł z sekundy na sekundę.

Całe szczęście gwiazda wieczoru nie kazała na siebie długo czekać. Krótkie przywitanie i dźwięki Czekania na znak wypełniły salę. Nastrój publiczności diametralnie się zmienił – fani oszaleli. Stałam w naprawdę dobrym miejscu – świetny widok, nie obijałam się o barierki. Jednak zapomniałam o bardzo ważnym szczególe – pogo. Szybko zostałam wypchnięta do dalszych rzędów, ale muzyka oraz widok bawiących się ludzi rekompensowały to.

Następnie, ku niesamowitej uciesze forum, Farben Lehre zagrali Stację wolność oraz 12 pytań. Utwory, zaprezentowane razem, otrzymały poważniejszy wydźwięk – zmuszając wręcz słuchacza do popatrzenia na siebie samokrytycznie oraz ujrzenia hipokryzji ludzi. Należy pamiętać, że artyści są niezwykle polityczni – nie unikają poważnych, codziennych tematów. Wyrażają swoje zdanie, opowiadając o niesprawiedliwościach tego świata. Pokazują odwagę mówiąc o tym, co się najczęściej unika. Nie boją się także łączyć gatunków, jak podczas tego, gdy zagrali Kamienie, który jest mieszanką reggae i punku.

Obdarzony charyzmą wokalista zespołu, Wojciech Wojda, wiedział jak rozruszać tłum. Przy czym doskonale widać, że świetnie bawił się na scenie, a relacja z publiką to ważny element każdego koncertu. W krótkich przerwach między utworami opowiadał  o różnicach międzypokoleniowych i polityce. Jednak pokazał również, że jest fanem piłki nożnej ponieważ na bieżąco relacjonował wynik akurat trwającego meczu Mistrzostw Świata. Dla zainteresowanych – Francja wygrała z Anglią 2:1.

Po Terrorystanie oraz Zapamiętaj, naszedł czas na Feminę – poprzedzoną specjalną dedykacją dla kobiet, w szczególności przy barierce, walczących ze światem oraz naporem ludzi za nimi. Ciepło mi się zrobiło na serduszku, gdyż dobrze dało się wyczuć prawdziwą sympatię i pewnego rodzaju podziw, którym artyści darzą piękną płeć. Jednak największe ciarki przeszły przez me ciało, gdy Wojciech nawiązał (nieuchwytnie dla niewtajemniczonych – ale ja wiedziałam!) do naszego wywiadu, podczas którego rozmawialiśmy między innymi o pasji. Jak niezwykle ważne jest, aby ją mieć, żeby za nią podążać. Chwilę później, oczywiście, wybrzmiała Pasja.

Szybko jednak wróciliśmy do poważniejszych spraw jak np. temat wojny na Ukrainie  za pomocą utworu Nie zamykaj oczu, niesprawiedliwości i dyskryminacji – tu świetnie się wpasował kawałek Akcja-segregacja. Nie ukrywam, były to bardzo ciężkie oraz smutne piosenki, a przekaz? Wyciskający łzy z oczu. Szczerze mówiąc trudniej było mi się bawić, gdyż myślami byłam przy czarnej wizji przyszłości. Jednak muzycy dali mi ważną lekcję, że nie powinniśmy zapominać, co się dzieje. Pomogli mi zrozumieć, że chociaż powinniśmy skupić się na własnym życiu, nie możemy zapomnieć o tych, których już z nami nie ma.

Kolejne utwory poprzedzały już tylko żarciki, luźne kontakty z publicznością. Zagadka, Anioły i demony, Ali baba, Defekt muzgó, Ostatni skaut – to był już tylko zabawa, taniec i śpiew. Publika już się czuła bardzo, swobodnie, ale apogeum nastąpiło, gdy Bella Ciao – piosenka znana z serialu Dom z papieru – rozległa się po całym NCPP. Agata, żona Wojtka, także zaśpiewała fragment coveru, a sami fani byli gorąco zachęcani do wspólnego wykonania hitu.

Potem, ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, na scenę wkroczył Marcin z de Łindows. Wspólne wykonanie Ferajny jeszcze bardziej rozpaliło fanów. Energia, jaką artyści mają na scenie to było coś niesamowitego. Po tym rozgrzaniu publiczności do czerwoności Farben Lehre niespodziewanie podziękowali nam i się pożegnali. Zgasły światła. Fani tego nie zaakceptowali. Krzyki o bis musiało słyszeć całe miasto Opole.

Zespół wysłuchał prośby publiki i artyści wrócili. Jednak zapowiedzieli, iż to od widowni zależeć będzie, ile utworów zagrają. Bis rozpoczęli coverem Pod prąd bandu KSU. Singiel jest szczególny – był pierwszym kawałkiem, jaki formacja zagrała na swoim pierwszym koncercie w 1986. Następnie usłyszeliśmy kolejny cover – tym razem anglojęzyczny – Should I stay or should I go.

Widownia dała z siebie wszystko, gdyż, ku mojej radości, mogliśmy się jeszcze bawić do dźwięków Matura 2001 oraz Spodnie z GS-u. Dostaliśmy porządne pożegnanie muzyczne, trafne i tematyczne. Farben Lehre, to utwór nazwany na cześć samego zespołu, dziękujący fanom w słowach “Chcemy Wam podziękować za spełniony sen, za te wszystkie koncerty, kiedy spotkaliśmy się.”

Prawda jest taka, że nawet spokojniejsze kompozycje Farben Lehre sprawiają, że chce się skakać, tańczyć, śpiewać. Mocny przekaz jest ukryty w basie, przykryty pierzyną świetnego punku. Trudno ująć w słowa, co się wydarzyło, to trzeba poczuć i tam być. Wyszłam ogłuszona – świetną (i głośną) muzyką, ale także niesamowitą atmosferą.

Przed koncertem miałam zaszczyt i przyjemność rozmawiać z Wojciechem, wokalistą oraz założycielem zespołu Farben Lehre. O czym? Przekonajcie się sami.

Emilia Pączko
Fot.: Paweł Słysz