Dźwięk nas otacza – te słowa, jakże prawdziwe, oddają nasze realia. Piosenki w centrach handlowych, pociągach czy windzie. Dochodzimy do momentu, gdy wiele utworów kojarzy nam się z tłumami, samochodami, cywilizacją. Czasami w głowie się nie mieści, że moglibyśmy połączyć ją z naturą, spokojem i pięknem. Visual Production to się udało.

Spędzanie wolnego czasu w kinie lub w domowym zaciszu przed ekranem jest uwielbianym zajęciem coraz większej ilości ludzi. Lubimy odkrywać nowe filmy i gry, a co za tym idzie muzykę z nimi związaną. Kompozytorzy przechodzą do historii, a ich utwory cieszą także w radiu, słuchawkach – poza wyświetlaczem. 14 lutego, podczas Visual Concert, orkiestra symfoniczna CoOperate Orchestra i Chór Akademicki UAM zaprosili nas w niezwykłą muzyczną podróż po pięknych zakątkach świata. Dyrygentem był Adam Domurat, a przygotowaniem chóru zajmowała się Beata Bielska, będąca także solistką koncertu. Wraz z nią swoim wokalem zachwycał Krzysztof Iwaneczko.

Stegu Arena została wypełniona praktycznie po brzegi. Chwilkę zajęło, aż wszyscy zajęli swoje miejsca i przywitała nas muzyka z filmu Transformers. Mogliśmy przy tym cieszyć oko przy wielu krajobrazach i krótkich filmikach z całej naszej planety. Najbardziej zachwyciło mnie gwieździste niebo, zalane wręcz gwiazdami. Niebo w postaci znanej mi tylko z filmów i zdjęć.

 

Visual Concert

Visual Concert

 

Następnie zwiedziliśmy odległy zachód. Ameryce Północnej towarzyszyła czołówka, jakże trafnie, z Avengers, gdyż jak wiemy, superbohaterowie są prawie wyłącznie z USA. Podziwiając florę i faunę Ameryki Południowej rozkoszowaliśmy się w melodii z filmu Avatar. Jednak fragment z Ameryką Środkową wywołał u mnie najwięcej emocji. Wywołał sentyment, gdyż orkiestra zaprezentowała Piratów z Karaibów. Film mojego dzieciństwa. Jego piosenkę przewodnią puszczałam wielokrotnie, w zapętleniu, zachwycałam się nad kunsztem Hansa Zimmera. Wykonanie poniedziałkowe mnie nie zawiodło, odniosłam wręcz wrażenie, iż orkiestra i chór, a przede wszystkim dyrygent, bawią się prawie tak dobrze jak ja.

 

Visual Concert

Visual Concert

 

Nastrój wieczora walentynkowego oddała doskonale Beata Bielska, śpiewając Young and beautiful z Wielkiego Gatsby’ego. Na ekranie zaprezentowano krajobrazy Japonii i Indonezji, a także mężczyznę piszącego kanji. Krzysztof Iwaneczko świetnie wykonał Writing’s on the wall Sama Smitha z Spectre, produkcji z najsłynniejszym agentem 007. Bardzo swobodnie śpiewał wysokie dźwięki tak charakterystyczne dla tego kawałka. Puszczono wtedy tak zwane time lapse ze słynnych miast, takich jak Nowy York, Sydney czy Paryż, co dobrze współgrało z tematyką ekranizacji.

 

Visual Concert

Visual Concert

 

Miodem na moje nerdowskie serduszko był wybór organizatorów, by muzykę z Władcy Pierścieni grano, gdy wyświetlano filmy z… Australii i Nowej Zelandii. Myślę, że wybór ten nie był przypadkowy. Co więcej – niezwykle trafny. Trylogię nakręcono właśnie w kraju kiwi, a plan filmowy fragmentu Shire – regionu zamieszkiwanego przez Hobbitów – można oglądać do dnia dzisiejszego.

 

Visual Concert

Visual Concert

 

Gdy Krzysztof Iwaneczko wszedł po raz kolejny na scenę, by wykonać utwór I see fire z filmu Hobbit, zaczęłam się zastanawiać, czy jest powiązanie między wyborem tej właśnie piosenki, a zmianami temperatury powodującymi pożary na olbrzymich terenach, niszczącymi nasz dom, planetę Ziemię. Nie myliłam się. Obrazy, jakie następnie pojawiły się przed naszymi oczami niejako przyćmiły wszystkie poprzednie filmy. Pożary, powodzie, góry śmieci i nie tylko. Mocne przypomnienie, że nasza planeta jest i będzie w coraz gorszym stanie. Prośba, byśmy o nią dbali. Nie przeszkadzała mi taka wstawka, ale przejęła i zmusiła do chwili namysłu.

 

Visual Concert

Visual Concert

 

Smutny nastrój rozegnały oklaski na stojąco, którymi publiczność nagrodziła artystów. Zaś oni odwdzięczyli się nam bisem i widokami dobrze nam znanymi – Polską. Solista zaangażował widownię do wspólnego nucenia, czym zaskarbił sobie tym większą sympatię.

Ze względu na szczególną datę wiele widać było na widowni przytulających się par. Jednak muzyką cieszyli się wszyscy: rodziny, dzieci, osoby lubiące wybrać się na wydarzenia samotnie. Muzycy porywali swoją grą oraz śpiewem, a Adam Domurat dobrze ich poprowadził. Przywitano nas słowami, pozwolę sobie sparafrazować, “łączy nas chociaż jedno: muzyka lub podróże.” Wieczór zakończyliśmy mając ze sobą wspólnego coś jeszcze: dobrze spędzony czas.

Emilia Pączko

Fot.: Paweł Słysz