Romanse są czymś co dzieli ludzi, podobnie jak pizza z ananasem. Tak samo jak istnieją podziały w muzyce, ale też wiele razy są spajane gatunki muzyczne w jedną całość. Za przykład muzycznych schadzek można uznać twórczość zespołu Muse, który nie stroni od łączenia rocka z muzyką pokroju elektropopu, synthwave’u, a nawet elementami symfonicznymi. Takie eksperymenty powodują, że brytyjska kapela jest kochana bądź też nielubiana. W tegorocznym albumie Will of the People, Matt Bellamy i band ani myślą o zaprzestaniu eksperymentów.

Will of the People, oprócz tego, że jest nazwą krążka to też jest energetycznym kawałkiem z przyjemnie rytmiczną perkusją. Jednak w pewnym momencie piosenka może odrobinę znużyć przez monotonię w grze na gitarze. Jednak na ratunek przychodzą – dopełnione elektroniką – wokal i chórki, które osobiście mi się spodobały. Balansują jednak między fajnym eksperymentem, a zwyczajnością. Ogólnie, niestety nie przychylam się do opinii, że jest to najlepsza piosenka z tej płyty.

Przy pierwszym utworze, można mówić o romansie rocka z elektroniką, tak w przypadku Compliance, została użyta tylko ta technika muzyczna. Jednak wyszło to na dobre, bo piosenka wyszła na niezwykle spójną, w porównaniu do poprzedniczki. Jest to według mnie przyjemny synthpopowy i co najważniejsze nieprzekombinowany kawałek, który nada się na imprezę zachwycając fanów innych gatunków muzycznych niż rock.

Skoro pojawił się temat niesłuchania rocka, to Won’t Stand Down może kogoś przekonać do gitarowych brzmień. Utwór zaczyna się bowiem jak coś, co mogło by wyjść od Imagine Dragons. Ten kawałek może skłonić do poszukania cięższych rzeczy i pokochania mocniejszych brzmień! Zwróciłbym też uwagę na refren, który bardzo przyjemnie wchodzi do głowy, z czego może wyjść przyjemny rozdział z muzyką Muse.

Kontynuując temat podobieństwa Muse względem innych zespołów – Liberation – ewidentnie jest inspirowane balladowo-operowym rockiem granym przez Queen. Utwór jest w mojej ocenie dobry, jednak ciężko go porównać do dzieła jakim jest Bohemian Rasphody. Myślę, że można go posłuchać, by poczuć queenowy vibe, do którego dołożono nieco elektroniki.

Ghost (How Can I Move On) jest z kolei balladą, którą można sobie puścić wieczorem przy herbacie. Co prawda można się przy niej rozczulić, ale jest to jak wzruszenie się sceną w filmie przez smutną melodię. Pozostając w podobnym nastroju, Verona przypomina mi kawałek, który mógłby być na piątym albumie Brytyjczyków, czyli Black Holes and Revelations. Ma charakterystyczny melancholijno-kosmiczny klimat. Myślę, ze jest to bardzo przyjemny moment na płycie, nieprzekombinowany i pozwalający się zrelaksować.

W albumie są także momenty, które są eksperymentalne i jest to ich jedyna zaleta, bowiem często idzie to w parze ze sporym chaosem. Idealnym przykładem jest You Make Me Feel Like It’s Halloween, podczas którego słuchania miałem wrażenie, że muzyka nie zmierza w żadnym konkretnym kierunku. Jakby sklejono kilka ciekawych motywów muzycznych, a nie stworzono spójny utwór. Dobrym przykładem do porównania wydaje mi się Faith No More, zespół, który swoje liczne eksperymenty muzyczne łączył z udanym wykonaniem. Polecam przesłuchać piosenki obu formacji, aby wyrobić sobie opinie o eksperymentach na albumie Will of the People.

Z kolei kawałek Kill or Be Killed jest jednym z moich ulubionych na tegorocznym krążku Muse. Energetyczny, z pełnymi werwy riffami i przyciągającymi wokalami. Momentami pojawiają się elementy metalu w połączeniu z elektroniką. Według mnie ta piosenka jest dobrze zbalansowana pod względem innowacyjności i wykonania.

Ogólnie, Will of the People, jest w pewnym sensie czymś zaskakującym patrząc na 28- letnią działalność Muse. Zawiera wiele charakterystycznych cech twórczości zespołu, jednakże myślę, że do muzyki Brytyjczyków znacznie lepiej przekonają takie albumy jak Black Holes and Revelations czy Origin of Symmetry, czy też najbardziej znane single zespołu jak Time Is Running Out lub Uprising.

Dariusz Kucharek
Fot.: www.facebook.com/muse