Pomimo tego, że było niemal bezchmurne i można było spokojnie oglądać gwiazdy na niebie, sporo osób wybrało inny sposób. Wiedzieli, że w ten czwartek najlepszy widok na gwiazdy, będzie w Dworku Artystycznym.
Pierwszy koncert na scenie zimowej musiał być wyjątkowy. Już godzinę przed 20 ludzie zaczęli zbierać się na dole, czekając nie tylko na dawkę dobrej muzyki, ale też w na gwiazdy, które miały ją tworzyć. Wydaje się, że największym zainteresowaniem fanów cieszył się Jurek Styczyński, znany przede wszystkim z Dżemu. Wiele osób robiło sobie z nim zdjęcia, rozmawiało i prosiło o podpisanie różnych fantów, wśród których znalazła się chociażby gitara. Jedną z osób, które mogły nieco odpocząć od ludzi był, jeszcze początkujący, wokalista Super Tria – Piotrek Szymczak – z którym przeprowadziliśmy krótki wywiad.
Chociaż Super Trio ostatnio ma sześcioosobowy skład, to do Opola dojechali w piątkę. Wojtek Hoffmann, lider zespołu Turbo ze względu na problemy zdrowotne nie mógł przyjechać (na szczęście dostałem od niego informacje, że już czuje się dużo lepiej). Na pierwszy kawałek wyszli tylko jako kwartet. Piotr czekał na swoje wejście, kiedy reszta formacji zaczynała czarować publiczność. W tym czasie rolę wokalisty pełnił lider i basista zespołu – Witek Łukaszewski. To co było uderzające to moc z jaką grali i jak zbalansowane dźwięki dobiegały do naszych uszu. Po gromkich brawach Witek rzucił komentarz, że teraz przenosimy się z przeszłości do teraźniejszości i żwawo przeszli do reszty setu.
W trakcie intra drugiego numeru swoje miejsce zajął Piotr i Super Trio, które na co dzień jest sekstetem, stało się już optymalnym tego wieczoru kwintetem. Pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy była niesamowita chemia między muzykami, zwłaszcza między Jurkiem, a drugim gitarzystą Markiem Raduli. Były gitarzysta Budki Suflera, aktualnie prezentujący barwy Laboratorium wymieniał się co chwilę solówkami ze swym kompanem od sześciu strun. To, co wychodziło z ich wzmacniaczy zamiast solówkami nazwałbym bardziej konwersacjami, docierające do nas dźwięki wzbudzały emocje i sprawiały, ze znaczna część publiczności zbierała szczęki z ziemi.
Co chwilę do naszych uszu docierały wspaniałe solówki na różnych instrumentach, zabawne komentarze i rozmowy między muzykami, burze braw i liczne ciekawostki dostarczane głównie przez Witka. Wyróżnić tutaj chciałbym Mariusza „Bobka” Bobkowskiego, który pod nieobecność Wojtka godnie zaprezentował Turbo. Jego umiejętności ciężkiego grania były szczególnie widoczne w trakcie solówek, które nam serwował aż dwukrotnie w trakcie całego występu.
Koncert mijał niesamowicie szybko, nagle dostaliśmy informację o krótkiej przerwie na złapanie oddechu. Tuż po niej na scenie pojawił się tylko Marek z Witkiem, który tym razem dzierżył w dłoni gitarę klasyczną. Wykonali wspólnie wspaniały przekład poezji, który doprowadził sporo osób do łez. Później Witek zapowiedział utwór, który napisał dla Maryli Rodowicz, czyli Przy Stole Siądź. Jednak już po chwili wrócił pełny skład i cieszyliśmy się kolejnymi kawałkami pochodzącymi z różnych płyt.
W trakcie koncertu widzowie mieli cały czas możliwość kupienia zarówno płyt, jak i książek wydanych przez muzyków. W tym jedna pozycja zasługuje na wyróżnienie, jest to publikacja autorstwa Witka, pod tytułem Seks & Rock and Roll, do której dołączony był album, nagrany dosyć niedawno w znacznej części właśnie przez członków Super Tria. W trakcie całego występu mogliśmy usłyszeć wiele kompozycji właśnie z tego krążka, chociażby tytułowy Seks & Rock and Roll czy Czekolada, którego cała publiczność śpiewała refren.
Czas koncertu niestety zbliżał się do końca, a muzycy powoli żegnali się z publicznością. Warto odnotować, że humor muzyczny dopisywał im cały czas, bo ostatnimi dźwiękami zagranymi przez Marka był główny riff z absolutnej klasyki, czyli smoke on the water, co jest niezwykle popularnym żartem wśród gitarzystów. Jednak artyści po zejściu zakończeniu koncertu nie mogli liczyć na odpoczynek, bo niemal cała sala ustawiała się w kolejce, żeby zrobić sobie wspólne zdjęcie, porozmawiać lub zdobyć podpisy.
To co szczególnie się wyróżniało na przestrzeni całego koncertu to mądrość i doświadczenie, niezwykłe umiejętności i humor muzyków. Godne podziwu było też to, jak otwarci byli na fanów i ile radości sprawiało im granie dla tak nielicznego grona. Sam występ był niesamowity i każdy z obecnych tego wieczoru w Dworku Artystycznym słuchaczy – może nazwać się szczęściarzem. My również mieliśmy ogromne szczęście, ponieważ przez koncertem udało nam się przeprowadzić wywiad z Jurkiem i Bobkiem, którego możecie posłuchać poniżej.
Filip Cierpisz
fot.: Filip Cierpisz