Po przerwie witamy w kolejnym wydaniu naszej artystycznej serii. Tym razem do poetyckiego panteonu dołącza Czesław Miłosz. Przedstawiamy Wam interpretacje kilku utworów tego wybitnego twórcy XX wieku.
Piosenka o końcu świata
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
Wiersz przedstawia wizję końca świata. Co ciekawe, nie jest ona katastroficzna, w utworze na próżno szukać elementów ekspresjonistycznych. Sam tytuł już zawiera swojego rodzaju paradoks – Piosenka o końcu świata. W przypadku opisu końca bardziej pasowałaby podniosła pieśń, hymn, elegia – piosenka przecież kojarzy się raczej z czymś radosnym, pozytywnym. Miłosz zderza nasze wyobrażenia o schyłku z dosyć prozaicznym obrazem końca świata. Podmiot liryczny wnioskuje, że dzień, w którym skończy się świat może być taki sam jak inne. Koniec świata przyjdzie tak po prostu. Bez tornad, mroku, ciemności, czy gniewu siły wyższej. Wszystko będzie takie jak zwykle. To trochę rozczarowujące ze nawet koniec świata może nie być taki, jaki zakładamy, że będzie. To pokazuje, że człowiek kompletnie nie ma wpływu na swój los, jest marionetką w teatrze świata, która zniknie ze sceny życia… tak po prostu.
Wiktoria Kramczyńska
Który skrzywdziłeś
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na Twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.
Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
Powyższy wiersz jest apelem kierowanym do bezimiennego adresata, tyranicznego władcy. Osoba mówiąca, poeta (pełniący jednocześnie funkcję moralizatorską, zapalnika rewolucji), bez strachu czy szacunku kieruje w jego stronę oskarżenia. To wyraz sprzeciwu wobec okrutnych rządów. Moją uwagę zdecydowanie zwróciła ostatnia strofa – nie tylko ze względu na swoją długość (jest najkrótsza, składa się tylko z dwóch wersów), ale również zawarte w niej mroczne słowa, które z łatwością mogą wywołać dreszcze u czytelnika. Podmiot liryczny sugeruje adresatowi… samobójstwo. Jednak to chłodne, wręcz upiorne zakończenie niesie ze sobą nadzieję na lepsze jutro. Przecież śmierć tyrana oznaczałaby lepsze życie dla ludzi, których dotychczas krzywdził. Który skrzywdziłeś to jeden z tych utworów, przy których nie obejdziemy się bez znajomości historii, gdyż jest potrzebna dla szerszego kontekstu. Choć z pewnością był pisany z myślą o konkretnych czasach, dzięki braku cech charakterystycznych jego bohaterów można nazwać go uniwersalnym i ponadczasowym.
Weronika Sagan
O nierówności ludzi
To nie prawda, że jesteśmy mięso,
Które przez chwilę gada, rusza się, pożąda.
Mylne są plaże z mrowiem obnażonych ciał
I tłumy na ruchomych schodach metra.
Na szczęście nie wiemy, kim jest ten człowiek obok.
Może być bohaterem świętym, geniuszem.
Ponieważ równość ludzi jest urojeniem
I kłamią tablice statystyk,
Na mojej własnej potrzebie urojeniem
Opieram przekonanie o co dzień odnawianej hierarchii.
Stąpam po ziemi chroniącej wybrane popioły,
Choć nie będą trwać dłużej niż popioły innych.
Przyznaję się do wdzięczności i podziwu,
Ponieważ brak powodu, żeby wstydzić się szlachetnych uczuć.
Obym okazał się godnym wysokiej kompanii,
I szedł z nim, niosąc połę królewskiego płaszcza.
Jak to jest z nami, ludźmi – wszyscy jesteśmy równi czy niekoniecznie? W wierszu O nierówności ludzi podmiot liryczny twierdzi, że nie jesteśmy równi sobie, a zwłaszcza on sam. Nierównością nie są jednak uroda, posiadanie dużej liczby dóbr czy bystry umysł wraz z ciętym językiem. To bardziej cechy dla jednych duchowe, dla drugich po prostu dobre wartości. Na szczycie „odnawialnej hierarchii” mogli być ludzie nieszukający poklasku, pomagający bezinteresownie innym, ci którzy nie skrzywdziliby nawet muchy czy komara. A może ten podział to tylko kolejne urojenie osoby mówiącej?
Dariusz Kucharek
Wiara
Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
Listek na wodzie albo kroplę rosy
I wie, że one są – bo są konieczne.
Choćby się oczy zamknęło, marzyło,
Na świecie będzie tylko to, co było,
A liść uniosą dalej wody rzeczne.
Wiara jest także, jeżeli ktoś zrani
Nogę kamieniem i wie, że kamienie
Są po to, żeby nogi nam raniły.
Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie,
I nasz, i kwiatów cień pada na ziemię:
Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły.
Wiara, o której mowa w wierszu ma dawać poczucie sensu- w końcu to kojące uczucie. Przecież nawet ból, który do czegoś prowadzi, może być łatwiejszy do zniesienia. Podmiot pokazuje piękno występujące w naturze, aby w przyziemny sposób opisać wiarę, która jest w pewnym sensie poza przyrodą. Myślę, że w wierszu można znaleźć kilka literackich tropów, np. prawdopodobne nawiązanie do metafory jaskini Platona. Uznaję Wiarę Czesława Miłosza za opis jego przekonania, jednak jaki ten opis piękny w swojej prostocie, która nie ujmuje głębi utworowi.
Dariusz Kucharek
Fot.: Dominika Waloszek