Mecz Odry Opole z Ruchem Chorzów od początku wydawał się ważnym meczem w kontekście sytuacji niebiesko-czerwonych w tabeli pierwszej ligi. Szybko okazało się że wysokiej klasy rywal a także otoczenie stadionu śląskiego przytłoczyło nasz lokalny klub.
Od początku widać było, że goście są wyraźnie pogubieni, a gospodarze złapali swój rytm i pewnie zmierzają pod trzy punkty. Strzelanie zostało rozpoczęte już w pierwszej akcji, kiedy to piłkę do siatki posłał Daniel Szczepan wykańczając głową podane Miłosza Kozaka. Niestety szybko stracony gol nie zmobilizował w graczy Odry Opole do ruszania do ataku, co ciągle starali się wykorzystywać zawodnicy Ruchu Chorzów. Do przerwy do siatki trafiono jeszcze dwa razy – w 35 minucie do siatki trafił młody Bartłomiej Barański golem z dystansu, a 4 minuty później dorobek powiększył Mateusz Szwoch, wykorzystując błąd bramkarza Odry Adama Wójcika. Odra również miała swoje akcje, jednak były one niepewne i kończyły się interwencją bramkarza.
Po przerwie Ruch Chorzów dalej przejmował inicjatywę, nie dając Odrze żadnych szans. I choć na pierwszego gola w tej części spotkania trzeba było czekać prawie 20 minut, bo w 63 minucie do bramki gości znowu trafił Bartosz Barański golem zza pola karnego, tak później bardzo szybko rozwiązał się worek z następnymi trafieniami. 7 minut później do bramki trafił Jakub Myszor, a w 72 minucie – Miłosz Kozak. Dalsza część spotkania była jedynie chęcią utrzymania wysokiego prowadzenia.
Ruch Chorzów dominował w spotkaniu od początku do końca, mając aż 20 sytuacji bramkowych przy ledwie 9 drużyny gości.
„Niebiescy” zakończyli w ten sposób pierwszy rok, w którym w całości grali na stadionie Śląskim. Dzięki temu spotkaniu utrzymali się w górnej części tabeli. Z kolei Odra Opole musi aktualnie liczyć na potknięcia rywali z niższych miejsc tabeli, jeżeli chce dalej myśleć o walce o utrzymanie. Następny mecz w ramach Betclic pierwszej ligi, niebiesko-czerwoni rozegrają na wyjeździe z Pogonią Siedlce.
Mateusz Gruchot
Fot.: Odra Opole