Fani wiedzą jaki on jest. Wesoły, optymistyczny, pozytywny. Tymi samymi przymiotnikami można opisać jego najnowszą płytę. Podejrzewam, że może być przyjemna nawet dla osób, które na co dzień unikają stylu muzyki, którą artysta proponuje. Ta płyta to cały Williams!
O czym mowa? Oczywiście o płycie Robbiego Williamsa Heavy Entertainment Show, która pojawiła się w sprzedaży 4 listopada 2016 r. Jest to 11 album wykonawcy, na który składa się 11 wspaniałych utworów, a każdy z nich funduje słuchaczowi odmienne brzmienie. Można powiedzieć, że artysta zabiera nas w podróż po historii muzyki pop, pokazując przy tym, że nadawała się – i zawsze nadawać będzie – do dobrej zabawy. Jest dokładnie tym, co łączy wszystkie propozycje wokalisty w całość – włącznie z tytułem albumu zachęca i życzy dobrej zabawy.
Tytułową piosenkę rozpoczyna delikatny walczyk, który następnie przeplata się z mocnym brzmieniem instrumentów dętych oraz podniosłym chórem. Podobne dźwięki spotykamy w utworze Party like a Russian, gdzie wprowadza dodatkowo fragmenty operowe. Kompozycja wpada w ucho, tym bardziej, że słyszalne są słowa wypowiadane w języku rosyjskim, co powoduje, że możemy poczuć się niczym uczestnicy prawdziwej, rosyjskiej imprezy. To, że każda piosenka jest inna, pokazuje nam chociażby wprowadzenie do albumu popowego ballady o charakterze swingowym, czyli Hotel Crazy. Słuchając jej mam w głowie wszystkie swingowe piosenki świąteczne, do których – jeśli chodzi o melodię – jest niezwykle zbliżona. Po tych utworach spotykamy się już z bardziej nowoczesną odsłoną popu; rozrywkowa muzyka lat 80, mocny wokal, proste dźwięki, wszystko co również nawiązuje do tytułu albumu. W kompozycji Motherfucker słyszalna jest nawet sekcja gitarowa, przez co utwór nabiera oryginalnego, rockowego charakteru. Robbie Williams oczywiście musiał dodać do listy piosenki z bardzo charakterystycznym dla niego brzmieniem z wcześniejszych płyt: lekkie utwory nie mające szczególnie wybitnej linii melodycznej. Nie znaczy to, że Love My Life, czy PrettyWoman nie łączą się z resztą płyty w swoistą całość, która ma za zadanie pobudzić nas do zabawy. Album kończy się na bardzo ekspresyjnym utworze Sensational, w którym powracają instrumenty dęte, a którego aranżacja jest niezwykle bogata. To dobry wybór na zakończenie, gdyż pozostawia nas w charakterystycznej dla tego stylu, muzycznej euforii. Czujemy, że muzyka taka jak ta – wesoła oraz energiczna, pomaga nam w porzuceniu dotychczasowych myśli i cieszeniu się melodią i relaksem, który ze sobą przynosi. Williams postawił zarówno na ekspresywny wokal, jak również na rozbuchane brzmienie piosenek. Takie starania miały na celu utrzymanie słuchacza w nastroju do świetnej zabawy, co moim zdaniem udało mu się to w stu procentach.
Katarzyna Krysik