W przeszłości często nazywani byli polskim Rammsteinem, głównie przez cover wykonany specjalnie na potrzeby występu w Must Be The Music, gdzie ich popularność się narodziła. Obecnie po dziesiątkach koncertów i kilku zmianach personalnych prezentują własny, niepowtarzalny styl i brzmienie, z dumą reprezentując Śląsk. 

Niemalże równy miesiąc przed zapowiedzianą datą koncertu, do fanów dotarła smutna informacja – zespół został rozwiązany. Na szczęście okazała się to “delikatnie” przesadzona plotka, gdyż rzeczywiście zmiana nastąpiła – nazwy zespołu na NeuOberschlesien oraz perkusisty, lecz fani podczas koncertów wciąż otrzymają oryginalne brzmienia, styl i utwory dawnego Oberschlesien.

Wydarzenie miało miejsce 3.04.2017r. w sali kameralnej Narodowego Centrum Polskiej Piosenki. Bramki otwarte zostały na godzinę przed rozpoczęciem wydarzenia, a idąc ku wejściu głównemu, z każdej strony słychać było tak charakterystyczną dla zespołu gwarę śląską, co wskazywałoby na to, że wraz z zespołem ze śląska przybyli również fani. Fakt, że do ostatnich minut pod sceną nie było za wiele ludzi, a oczekując na wejście chłopaków na scenę, miałem niepokojące uczucie, że publika zawiedzie, a zespół zagra jedynie dla kilkunastu osób. Na szczęście w ostatnich minutach sala w większości się zapełniła w tak szybkim tempie, że bliżej barierek zrobiło się na prawdę ciasno i gorąco.

Wkroczenie ślązaków na scenę uprzedzało zgaszenie świateł oraz rytmiczne kotły wywołujące lekki niepokój i napięcie, tak typowe podczas oczekiwania na coś niezwykłego. Koncert rozpoczęli od mocnego Jadymy Durch, a publika oszalała klaszcząc, skacząc i krzycząc. Od pierwszych dźwięków dochodzących ze sceny wszyscy wiedzieli czego się spodziewać – mocnych brzmień i wokalu, którego można by słuchać godzinami. Po zakończeniu
utworu wokalista – Michał Stawiński, przedstawił skład swojej kapeli podkreślając oczywiście nowego członka zespołu, perkusistę – Filipa Oczkowskiego, który uhonorowany został najdłuższą salwą braw i krzyków. Po tej prezentacji przyszedł czas na granie – padło na kawałek Ajza, podczas którego widownia uraczona została całą gamą dźwięków industrialnych, połączonych z rytmiczną pracą perkusji oraz specyficznym solo gitarzysty – Adama Jurczyńskiego. Za jedyny minus uznać można nie do końca skorygowane nagłośnienie, przez co świetnie słyszalne gitary całkowicie zagłuszały wokalistę w chwilach, w których nie śpiewał zbyt głośno. Niższe partie rozmywały się tworząc zlepek niezrozumiałych słów, jednak dla fanów zespołu nie był to problem, gdyż sami całe teksty nucili z pamięci.

Skład ten znany jest nie tylko z dźwięków i stylu, ale również z zamiłowania do efektów pirotechnicznych. Oczywiście na niewielkiej sali kameralnej możliwości “powariowania” nimi nie były zbyt wielkie, lecz zespołowi i tak udało się zaskoczyć publikę. Podczas grania Fojermana tuż przed barierkami, w czterech miejscach stanęły słupy żywego ognia, tak bardzo oddając charakter oraz temat tego utworu. Podczas reszty koncertu płomienie pojawiały się jeszcze kilkukrotnie, za każdym razem zaskakując publikę i idealnie wpasowując się w melodię. Oprócz ognia wrażenie na widowni wyraźnie zrobiła również barwa głosu wokalisty, która na prawdę należy do wyjątkowych. Podczas chodzenia po sali, w przerwach między utworami, kilkakrotnie słyszałem uwagi co do głosu Michała, co nasiliło się zwłaszcza po zagraniu Robota w którym śmiech frontmana wręcz mroził krew w żyłach swoich fanów i sprawiał, że momentalnie pojawiała się gęsia skórka. Podobny efekt miało wykonanie utworu Oberchlesien podczas którego rozbrzmiało melodyjne “Iskiereczko moja mała”, które widownia chóralnie zaśpiewała wraz z wokalistą, tworząc niesamowity klimat.

Na koniec, po zagraniu dwóch bisów – Strach oraz Król Olch, zespół na moment zszedł ze sceny, by po chwili wrócić na nią z… krówkami! Wielcy, długowłosi i wytatuowani faceci, którzy przed sekundą skończyli grać metalowy koncert z uśmiechem na twarzy rzucali w publikę krówkami (oczywiście czarnymi!) z logo NeuOberschlesien zaskakując fanów całkowicie. Do dwójki szczęśliwców trafiły także pałeczki perkusisty. W holu NCPP tradycyjnie stał także mały sklepić w którym fani mogli nabyć naszywki, koszulki oraz wcześniejsze płyty zespołu. Kolejny krążek zapowiedziany jest już na ten rok, więc miejmy nadzieję, że już niedługo ślązacy znowu odwiedzą Opole z nowymi, ciężkimi kawałkami.

Przed koncertem udało nam się porozmawiać z zespołem o ostatnich zmianach, stylu i ich planach:

Patryk Korzec
Julia Kędziora