„Nie chodzi o pozycje na wykresach. Nie chodzi już nawet o to, jak ten album radzi sobie w sprzedaży detalicznej… Wszystkie te rzeczy są tak naprawdę nieistotne w porównaniu z odrobiną światła, jakie twoja muzyka może dostarczyć ludziom” – powiedział Alex Gaskarth w rozmowie z magazynem Forbes. Czy faktycznie tak jest w przypadku nowego albumu zespołu All Time Low? Czy to właśnie ten krążek będzie zastrzykiem pozytywnej energii w czasach, w których trudno o pozytywne myślenie?
All Time Low to pop-punkowa formacja założona w 2003 roku w Baltimore. Zespół swoją karierę zaczynał jako licealny zespół komponujący covery. Został założony z inicjatywy wokalisty i gitarzysty Alexa Gaskartha oraz drugiego gitarzysty Jacka Barakata. Do składu należą również basista Zack Merrick i perkusista Rian Dawson, którzy przyczyniają się do energicznych brzmień i klimatycznej atmosfery w występach na żywo. Band podbił świat swoim słynnym kawałkiem Dear Maria, Count Me In w 2008 roku, a to była dopiero zapowiedź tego, że na stałe wpiszą się na listę pop-punkowych kapel, którą każdy fan tego gatunku powinien znać.
Wake Up, Sunshine to ósmy studyjny album zespołu. W jego skład wchodzi 15 kawałków, które są dowodem na to, że muzycy z Baltimore mają jeszcze sporo do zaprezentowania. Ich poprzednia płyta Last Young Renegade dla wielu osób była zwiastunem wypalenia składu, jednak nic bardziej mylnego. Najnowszy album jest dowodem na to, że zespół nie tylko wraca do swoich korzeni i początkowych brzmień, ale również eksperymentuje z nowymi dźwiękami. Przykładem tego jest singiel Monsters z gościnnym udziałem rapera Blackbeara, który doskonale wpasowuje się w kwintesencję tego nieco egzystencjalnego utworu. Kolejnym przykładem, który potwierdza ogromny krok w rozwoju All Time Low jest numer Pretty Venom (Interlude). Kawałek jest utrzymany w akustycznej wersji.
Płytę promuje piosenka Some Kind Of Disaster, czyli jedna z perełek, która szybko wpada w ucho za sprawą nieco mocniejszego akcentu w refrenie. Mówi nam, że człowiek może zniszczyć samego siebie, ale również potrafi na nowo wrócić do dawnego porządku: czasami musisz się zranić, żeby nauczyć się leczyć […] musisz wstać i nauczyć się radzić sobie. Teledysk, który wyreżyserował Lewis Carter jest idealnym zobrazowaniem drogi, jaką przechodzi każdy człowiek w chwili załamania. W klipie odbywamy tę podróż razem z Alexem, który uczestniczy w grupie wsparcia otwierając przed nami szereg niezwykłych i osobistych doświadczeń. Grupa, na którą składają się różne osobowości i pozostali członkowie zespołu, daje frontmanowi zespołu możliwość uczenia się, jak również uleczenia ran. Dodatkowo należy tutaj pochwalić muzyków, którzy jako zwolennicy świadomości zdrowia psychicznego podeszli do tematu w sposób kreatywny, ale również z troską, co dodaje całej koncepcji autentyczności.
Drugim utworem promującym jest Sleeping In, który mówi nam o potrzebie odpoczynku, a także o ucieczce od zobowiązań życia codziennego i problemów, jakie ono za sobą ciągnie: siódma rano, chcesz posłuchać Britney?, co sugeruje, że powinniśmy na jeden dzień zamknąć się przed światem i zrobić to, na co mamy ochotę. Teledysk do tego numeru wyreżyserował Max Moore, a koncepcja ma na celu zwiększyć świadomość społeczną na temat organizacji ratujących zwierzęta i ułatwienia ich adopcji oraz pomóc zebrać pieniądze potrzebne na opiekę porzuconych stworzeń. Stąd właśnie współpraca z North Shore Animal League America. Piosenka ukazuje, że dom jest ważny nie tylko dla człowieka, który odnajduje w nim bezpieczeństwo, ale również dla zwierzaka, którego każdy może przygarnąć i zapewnić mu dogodne warunki. Piosenka uświadamia również, że zwierze może odwzajemnić dobro człowieka miłością i bezwzględnym oddaniem. Dużym zaskoczeniem jest również January Gloom (Seasons, Pt. 1), który może wskazywać na wolny i pełen melancholii singiel, jednak nic bardziej mylnego, bo to prawdziwy majstersztyk Alexa Gaskartha, który pokazuje na co stać jego struny głosowe. Instrumentalnie kawał dobrej roboty wykonał również Rian Dawson, czego niezaprzeczalnym potwierdzeniem jest utwór Glitter&Crimson.
To tylko niektóre z numerów, które składają się na nowy album All Time Low. Na szczególną uwagę z pewnością zasługują jeszcze: Trouble In i Melancholy Kaleidoscope nie tylko ze względu na brzmienie, ale przede wszystkim na interpretację. Każdy z nas bowiem ma bądź miał w sercu osobę, która mimo że jest częścią nas, to jednak chcielibyśmy o niej zapomnieć. W przypadku tej drugiej opcji uświadamiamy sobie, że nie tylko prości ludzie mogą paść ofiarą sezonowej depresji – numer był pisany przez Alexa właśnie w takich okolicznościach, gdy nie miał ochoty pisać niczego szczęśliwego.
Najnowszy album chłopaków z Baltimore to idealny przedsmak typowych amerykańskich wakacji: perfekcyjnie nadaje się do podróży samochodem bez celu. Nawet w czasach pandemii możemy położyć się w łóżku włączyć ten album i oddać się snuciu marzeń o niezapomnianej przygodzie. To po prostu cudo, które na zawsze pozostanie w sercach nie tylko miłośników tego gatunku muzycznego, ale każdego, komu marzy się podróż w nieznane. Zespół w doskonały sposób połączył swoje stare brzmienie z nowymi brzmieniami, co tylko świadczy o tym, że mimo siedemnastu lat na rynku muzycznym nadal można się rozwijać oraz rzucić nowe i świeże światło na pop-punk. Gorąco polecam ten album każdemu, kto chce oderwać się choć na moment od obecnej sytuacji panującej na świecie, bo to doskonała opcja, żeby potańczyć w salonie w rytm muzyki i choć na chwile zapomnieć o obecnie panującej sytuacji.
Paulina Boron