Choć na dworze padał deszcz i był chłód, to my byliśmy pełni żaru. Gliwicka Arena po długim wyczekiwaniu, w końcu mogła poczuć uderzenie mocnego brzmienia. Within Temptation oraz Smash Into Pieces sprawili, że ta noc stała się niezapomnianym przeżyciem.

Na trasę koncertową – Worlds Collide Tour, polscy fani Within Temptation oraz Evanescence, czekali 2,5 roku. Pomimo tego, niestety na poniedziałkowym koncercie (05.12) nie zobaczyliśmy zespołu współtworzącego trasę – Evanescence, z powodów zdrowotnych grupy. Jak wobec tego potoczyło się show bez obecności Amy Lee? Artyści nie chcieli po raz kolejny zmieniać terminu swojego występu, dlatego też odbył się on z wydłużonymi setami niż te planowane, aby wynagrodzić widowni brak istotnego gościa.

Zniecierpliwioną gliwicką widownię z nutą tajemniczości oraz dużymi pokładami energii przywitał zespół Smash Into Pieces. Gdy tylko rozbrzmiał pierwszy utwór – Wake Up, od razu mnie zaintrygował swoją przyjemną dla ucha melodią. Wprawdzie mówi się że pierwsze wrażenie bywa złudne, ale w tym przypadku było zupełnie inaczej. Z każdymi kolejnymi kawałkiem ekipa ze Szwecji, w coraz większym stopniu, zaskakiwała mnie swoim brzmieniem, a piosenki takie jak: Glow In The Dark, Broken Parts czy Deadman – zapadły mi w pamięć. Słychać w nich było powiew świeżości oraz interesujące kombinacje muzyczne, które niezmiernie chwyciły za moje serce. Następnie grupa zagrała Forever Alone, Let Me Be Your Superhero oraz Higher, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że główny wokalista genialnie potrafi modulować swoim głosem. Wysokie czy niskie dźwięki nie sprawiały mu żadnego problemu. Podczas występu mieliśmy okazję usłyszeć również Running Away From Home, Vanguard oraz Boomerang.

Po takiej rozgrzewce wszyscy byli już gotowi na występ gwiazdy wieczoru. Wejście na scenę, Within Temptation, zapoczątkowało intrygujące intro, a zaraz po nim uderzyły w nas dźwięki perkusji i gitary. Po tym nikt nie miał już wątpliwości, że mamy do czynienia z utworem See Who I Am. Głos Sharon den Adel rozniósł się po hali sportowej i oczarował nasze umysły. Wkrótce po tym zespół zagrał jeden ze swoich najpopularniejszych kawałków, czyli Faster. Podczas tego wykonu nastąpił piękny pokaz kolorowych świateł, a sama artystka czuła się na scenie jak ryba w wodzie. Łatwo można było zauważyć jej pewność siebie, ale przede wszystkim radość płynącą z koncertu. Rzecz jasna po tym dziele grupa nie zamierzała jeszcze zwalniać tempa i wciąż płynęliśmy dalej z mocnymi brzmieniami za pomocą In the Middle of the Night, Paradise oraz Stand My Ground. Atmosfera uspokoiła się dopiero w momencie, w którym wokalistka uniosła się w powietrze na platformie przy akompaniamencie piosenki Angels. W mgnieniu oka cała scenografia zrobiła się bardzo klimatyczna za pomocą wyświetlanych na telebimie gwiazd oraz fragmentu teledysku tego utworu.

Oczywiście, podczas całego koncertu Sharon den Adel wchodziła w interakcje z zebranymi na arenie fanami. Zachęcała nas do machania czy śpiewania, opowiadała różne anegdoty, a nawet dziękowała kilkanaście razy widowni w języku polskim po wykonanych utworach. Nie obyło się również bez nawiązania do tematu wydarzeń zza wschodniej granicy. Piosenkarka podziękowała Polakom za ich pomoc dla Ukrainy, a zaraz po tym rozbrzmiał tematycznie dopasowany kawałek – Raise Your Banner. Warto dodać, że podczas jego wykonywania artystka wymachiwała ukraińską flagą. Następnie nasze uszy powitały piosenki The Purge, Don’t Pray For Me oraz Entertain You. Każdej z nich towarzyszył ciekawy taniec różnokolorowych świateł i ognia. Niedługo po tych wykonach nastąpiła ciemność i chwila grozy okraszona niepokojącą muzyką, która w moment zamieniła się w brzmienie dobrze znanego All I Need. Ku zaskoczeniu wszystkich, wokalistka ponownie wspięła się w górę, tym razem na obręczy w czerwonej sukience. Za nią na okrągłym ekranie wyświetlały się skrzydła, a dodatkowo reflektory wysyłały smugi świateł w powietrze. Widownia od razu złapała za latarki w swoich telefonach, dodając tym samym niesamowitego klimatu.

Zaraz po tym nadeszła pora, aby ponownie skakać, klaskać w dłonie czy po prostu poruszać się do utworów The Reckoning, Supernova, Stairway to the Skies, Our Solemn Hour, Shot In The Dark, What Have You Done oraz Ice Queen. Każdy z wymienionych kawałków miał w sobie swoją wyjątkowa magię. Głos Sharon przyprawiał o gigantyczne ciarki na plecach i był naprawdę fenomenalny. Jednakże nie można zapomnieć też o reszcie zespołu, który w rzeczy samej grał znakomicie. Świetne brzmienie gitary, basu, perkusji czy klawisza bez wątpienia wprawiały w zachwyt. Kolejnym przełamaniem mocnego brzmienia był utwór Neverending Story, którego wykonanie było bardzo wzruszające, a widownia znów włączyła swoje latarki i wymachiwała nimi w rytm muzyki. Na wielki finał holenderska grupa zagrała piosenkę Mother Earth podczas której razem z wokalistką Gliwicka Arena wykrzykiwała “ooo” podczas jej intra. Dodatkowo cały skład zrobił z widownią pamiątkowe zdjęcie oraz wziął Polską flagę od fana spod sceny.

Pomimo braku zespołu Evanescence na koncercie, był to wieczór na pewno niezapomniany. Smash Into Pieces pozytywnie zaskoczyło mnie swoim pełnym energii występem. Za to Within Temptation zrobiło prawdziwe widowisko okraszone niesamowitym wokalem Sharon den Adel, który osobiście zapamiętam na długo.

Justyna Dużyńska

Fot.: Justyna Dużyńska