28 stycznia podczas 32. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy nie było śniegu. Być może roztopiło go ciepło płynące z serc ludzi udzielających się w tym pozytywnym i radosnym wydarzeniu z długą tradycją. W ramach hucznego zakończenia opolskiego finału wydarzenia odbyły dwa koncerty kultowych wykonawców: Dżemu i Urszuli. Mieliśmy okazję uczestniczyć w tym pierwszym.

Przed koncertami i w przerwie między nimi odbywały się licytacje. Więc co chwile można było usłyszeć ludzi podbijających stawki do czterystu, pięciuset czy nawet tysiąca złotych. Przedmioty do zdobycia były różnorodne od lekcji golfa, przez zestaw słodyczy z restauracji Manekin aż po całoroczne wejściówki do Galerii Sztuki Współczesnej. Główna licytacja dotyczyła Złotego Serduszka, kwota wywoławcza wynosiła tysiąc złotych, ale ostatecznie sprzedano je za bagatela dwadzieścia jeden tysięcy. Jednakże ten dzień to nie tylko ważne kwestie materialne, ale także przeżycie emocji i chłonięcie cudownej atmosfery na koncertach. Mieliśmy okazję doświadczyć tej magii na własnej skórze.

Przyszliśmy, kiedy jeszcze trwała licytacja, żeby zająć sobie jak najlepsze miejsca, incognito, jako wielbiciele muzyki. Chwilę zajęło nam przedarcie się przez tłum ludzi, jednak udało się dotrzeć pod same barierki, gdzie spotkało nas coś niespodziewanego. Ludzie postanowili pomóc nam dostać się za bramki, gdzie miało być bezpieczniej, niż w tłoczącym się tłumie, bowiem Dariusz porusza się na wózku, a koncertowe tłumy bywają nieprzewidywalne. Ostatecznie byliśmy niemalże pod samą sceną. Po pewnym czasie oczekiwania ziemia zadrżała wraz z pierwszym brzmieniem gitary – niesamowite uczycie, którego długo nie zapomnimy, tak jak samego występu. Jednak po kolei.

Koncert zaczął się z jednej strony zwyczajnie, a z drugiej nadzwyczajnie. Dżem został profesjonalnie zapowiedziany, co było do przewidzenia – to ten zwykły element, natomiast ten nadzwyczajny to entuzjazm z jakim przyjęto zespół. Już od samego początku ludzie wykrzykiwali prośby o zagranie największych hitów zespołu takich jak Sen o Viktorii czy Czerwony jak cegła.

Nagle światła przygasły, by po chwili rozbłysnąć czerwienią, zaś legendarna kapela zaczęła koncert. Pierwszym kawałkiem, który rozbrzmiał z głośników, był Skazany Na Bluesa. Zespół po skończonym utworze nie zwalniał tempa i zaczął grać Do Przodu co zaczęło rozgrzewać atmosferę, dzięki czemu można było zapomnieć o wieczornym chłodzie.

Przy akompaniamencie okrzyków publiczności o zagranie Snu i innych hitów zespół rozpoczął kolejny utwór. Mianowicie Gorszy Dzień – dzieło o skocznym rytmie i gorzko-ironicznym tekście. Co prawda zdążył przyprawić o lekki ból uszu, ale doświadczenie tej muzyki było warte każdych nieudogodnień, z czym pewnie zgodziliby się rozbudzeni uczestnicy.

Zespół nie zatrzymywał się i uraczył widownię kawałkiem Wokół Sami Lunatycy, by potem uspokoić i wprowadzić w refleksyjny nastrój utworem Do kołyski. Wokalista Maciej Balcar wykorzystał okazję by ciepło wypowiedzieć się o WOŚP-ie i wyraził nadzieję, że „orkiestra przetrwa o jeden dzień dłużej” wszelkie przeciwności. Następnie mogliśmy usłyszeć taki piosenki jak Złoty Paw, Jak malowany ptak czy Harley mój.

W końcu nadeszła pora na najbardziej znany utwór Dżemu, czyli Wehikuł czasu. Nie ma się co dziwić, że gdy tylko publiczności zrozumiała na jaki utwór przyszła pora reakcje były najbardziej entuzjastyczne. Ponownie refren wybrzmiewał tu najgłośniej. Jednak najważniejszą rzeczą o której nie można nie wspomnieć jest to, co wydarzyło się już po ostatnich dźwiękach gitary. Wokalista wspomniał Ryśka Riedela i Pawła Bergera – współzałożyciela zespołu. Zrobił to używając fragmentu tekstu – „wspaniali ludzie nie powrócą już”. Przepiękny hołd oddany zmarłym członkom zespołu.

Wreszcie przyszedł czas na Sen o Victorii, utwór szczególnie wyczekiwany przez jednego z uczestników koncertu. Był to młody chłopak i wielki wielbiciel wspomnianego numeru. Przed każdym zagraniem któregokolwiek kawałka zespołu można było usłyszeć jego głośny śpiew „dzisiaj miałem piękny sen”, który był dość nietypową formą prośby o tą jakże kultową balladę. O tym jak pełna jest emocji może świadczyć wzruszenie, które towarzyszyło nie tylko paniom. Zauważyliśmy także mężczyznę, którego oczy mocno się szkliły, jednak on zdawał się tego nie zauważać, zahipnotyzowany melodią i pochłonięty śpiewem. Na koniec wokalista, Maciej Balcar wykonał palcami znak victorii. Nie ważne, czy miał na myśli, że wygramy z wszelkimi możliwymi problemami oddechowymi, które mogły się pojawić po covidzie, a które są tematem tegorocznej zbiórki, czy ze swoimi demonami, wygramy bo w to wierzymy i walczymy.

Sen o Viktorii był ostatnim utworem, więc muzycy zeszli ze sceny, ale tłum nie pozwolił im skończyć, gorąco domagając się bisa. Ich prośby zostały wysłuchane i Dżem wrócił z piosenką Czerwony jak cegła – przyznać się, kto zaśpiewał zamiast przeczytać? Widownia śpiewała, choć bliższe prawdzie jest stwierdzenie, że krzyczeli refren razem z Maciejem Balcarem. Momentami wokalista wręcz dawał się wyręczyć tłumowi w pracy swoimi strunami głosowymi. Na zakończenie muzycy uraczyli zgromadzonych na opolskim rynku popisem swoich umiejętności muzycznych, serwując przepiękne solowe partie na perkusji i gitarach. Zdawało się wręcz, że artyści chcieli ciągnąć ten stan w nieskończoność. Zdecydowanie był to jeden z najpiękniejszych muzycznych momentów na scenie… a było ich naprawdę wiele. Jednakże cudowne chwile mają to do siebie, że mijają, ale na szczęście zostają w naszych głowach. Tak samo jak sprzęt zakupiony przez WOŚP pozostaje w szpitalach.

Paulina Ceglarz, Dariusz Kucharek

Fot.: Paulina Ceglarz