Czasami człowiek potrzebuje adrenaliny. Czasami też mam ochotę na dużą ilość wrażeń. Obie te rzeczy wystąpiły jakiś czas temu w Kamieniu Śląskim. Na znajdującym się tam torze odbył się event „Formuła Drive – poprowadź bolid F1”, który jest jedyną taką inicjatywą w naszym kraju.

Sama impreza trwała od czwartku do niedzieli. Ja jednak byłem obecny w piątek i uważam, że była to bardzo dobra decyzja, przede wszystkim dzięki relatywnie małej ilości uczestników w porównaniu do poprzedniego dnia, co pozwoliło na lepsze poruszanie się po obiekcie.

Atrakcje zaczęły się stosunkowo wcześnie, bo już o godzinie 10:00. Już wtedy, pod padokiem toru Silesia Ring, pojawiła się spora grupa uczestników chętnych do poprowadzenia różnorakich bolidów. Było to około 30 osób w różnym wieku – od młodszych osób do nieco starszych – którzy z niecierpliwością wyczekiwali spełnienia swoich marzeń.

Gdy tylko kursanci zostali wezwani na odprawę, ja oraz pozostali obecni dziennikarze udaliśmy się na specjalne spotkanie dla mediów. W trakcie niego wyjaśniono nam różne zasady postępowania w trakcie imprezy. Było ono poprowadzone w dość standardowy sposób, jednak ze szczegółami wyjaśniono wszelkie wątpliwości dotyczące między innymi fotografowania na terenie obiektu i miejsc, w których musimy się poruszać.

Gdy tylko media rozpoczynały swoją pracę, na specjalnej tablicy rozrysowano plan działania dla uczestników. Podzielono ich na 6 grup i każda z nich rozpoczynała swoje przygotowania od jazdy na symulatorze. W tle słyszałem już pierwsze dźwięki silników, które naprawdę zrobiły na mnie wrażenie. Nigdy wcześniej nie widziałem na żywo bolidów wyścigowych, więc już sam ich dźwięk wywoływał we mnie gęsią skórkę.

Przygotowano kilka bolidów Formuły 2000. Mimo o wiele słabszej specyfikacji w porównaniu do standardowego bolidu Formuły 1 i tak robiła wrażenie prędkością. Z zaciekawieniem obserwowałem poczynienie kierowców amatorów, ponieważ z budynku pit-lane widziałem dosłownie całą nitkę toru. Szczególnie byłem pod wrażeniem, gdy bolidy jechały na prostej, a ja stałem za bramką, mając je na wyciągnięcie ręki. Pogoda również dopisywała – z jednej strony było słonecznie, ale z drugiej nie było zbyt gorąco. Można więc powiedzieć, że to były idealne warunki. W czasie jazd mechanicy ze Szwecji przygotowywali główną atrakcję całego wydarzenia do jazdy. Zaglądając tam zauważyłem niezwykłą pieczołowitość i troskę w dbaniu o tę niezwykłą maszynę.

Przyszedł jednak czas na prawdziwego potwora – bolid Williamsa z 2007 roku, w którym ścigali się tacy kierowcy jak Alexander Wurz czy Nico Rosberg. W oczach obecnych ludzi widziałem niezwykły radość, ponieważ w głównej mierze czekali na okazję do poprowadzenia tego typu bolidu. Również na mnie zrobiły wrażenie. Prywatnie jestem fanem Formuły 1, więc była to niezwykła okazja na zobaczenie z bliska tego typu maszyny. Mogłem zobaczyć dosłownie wszystko bardzo dokładnie – od przedniego skrzydła, przez kierownicę, aż do tylnego skrzydła. Co prawda wiele się przez tyle lat zmieniło w przepisach motor sportowych, ale nawet na dzisiejsze warunki byłyby to stosunkowo szybkie maszyny.

Po zakończeniu jazd widziałem niezwykłą ekscytację w obecnych osobach. To było dla nich naprawdę wielkie przeżycie. W podejmowanych przeze mnie rozmowach podkreślano chociażby wysokie przeciążenia na różne części ciała.

 

 

Podsumowując, ten event wspominam bardzo dobrze. Choć nie mogłem poprowadzić bolidu, bardzo cieszę się, że mogłem uczestniczyć w tej inicjatywie i po raz pierwszy mieć do czynienia z tego typu pojazdami. Myślę, że za rok znowu się tam pojawię – mam nadzieję, że tym razem w roli kierowcy.

Mateusz Gruchot

Fot.: Mateusz Gruchot