O godzinie 19.30 praktycznie wszystkie miejsca były już dawno zajęte. W lokalu powietrze nieco zgęstniało a przestrzeni dla nowoprzybyłych ubywało wraz z minutami dzielącymi nas od rozpoczęcia koncertu. Pan z siwą brodą siedzący w rogu sali spoglądał nerwowo na zegarek z nadzieją, że dzięki temu artyści rozpoczną swój występ nieco szybciej. W bluesie jednak, na wszystko jest odpowiedni czas i miejsce. Jest czas na refleksje liryczne, czas na improwizacje instrumentalne czy beztroską zabawę gatunkami. Właśnie w ten sposób swoją muzykę przedstawił zebranemu audytorium zespół Cacana Mania.

Kameralna sala Dworku Artystycznego z pewnością sprzyjała odbiorowi prezentowanych nam utworów. Koncert rozpoczęły słowa autorskich piosenek takich jak Niekompatybilna czy Zimowy Blues. Dane było nam usłyszeć również interpretacje różnych wierszy, przykładowo O mój ty smutku cichy czy Kołysanka Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Twórcy przyznają, że wszystkiego nauczyli się sami i myślę, że to słychać w pozytywnym znaczeniu. Inspirowanie się największymi legendami bluesa jak B.B. King czy Aretha Franklin, odniosło zdecydowanie pozytywny skutek. Bardzo ciekawym i odświeżającym pomysłem jest łączenie różnych gatunków muzycznych. Od czasu do czasu mogliśmy zaobserwować romans bluesa z hip hopem, funkiem czy poezją śpiewaną. Artyści bardzo szybko złapali kontakt z publicznością i zachęcali do klaskania w rytmie muzyki, czy wspólnego śpiewania chwytliwych części utworów.

Wszyscy członkowie zespołu dali niesamowity popis umiejętności na najwyższym poziomie. Aksamitny, baśniowy wokal Anny Woźniak,  uświetnił wiele piosenek. Bywały również momenty, w których głos zabierał sam autor tekstów, kompozytor muzyki – Piotr Kłuciński. Świetny gitarzysta zaskoczył publikę i z pewnością przyciągał uwagę. Warstwa liryczna porusza raczej trudne tematy takie jak samotność, odrzucenie czy uzależnienia i to właśnie w głosie Piotra Kłucińskiego, pomimo jego choroby w czasie występu, wyczułem niezwykłą autentyczność i głębię. Dźwięki harmonijki ustnej Władysława Pękały nadawały muzyce Cacana Manii prawdziwej tożsamości i podkręcały bluesowego ducha. Jego ruch sceniczny przyciągał wzrok i intrygował obserwujących. Basista Tomasz Ujma swoimi partiami idealnie wypełniał przestrzeń wszystkich utworów, a z mimiki jego twarzy mogliśmy wyczytać wielką pasję i miłość do muzyki. Drugi gitarzysta – Marcel Śliwiński, również pokazał się z bardzo korzystnej strony. Jego głos często wtórował przewodzącej wokalistce, a aranżacyjne pomysły zaskakiwały i prowadziły do wyjątkowego brzmienia instrumentu. Perkusista – Jarosław Adamczyk tworzył solidną podstawę dla całego zespołu, a dodatkowo nie zabrakło momentów, w których sam dawał popis niesamowitych umiejętności w licznych solówkach.

Czwartkowy koncert był wspaniałym doświadczeniem i mam wielką nadzieję, że nie była to ostatnia wizyta zespołu w Opolu. Po występie muzycy sprzedawali niedawno wydany album pod tytułem Wyznania oraz składali podpisy dla wszystkich chętnych słuchaczy. Udało mi się również przeprowadzić z nimi krótką rozmowę. Poruszyliśmy między innymi temat ich przyszłości, jak i przeszłości w muzycznym świecie. Członkowie Cacana Manii opowiadali o pracy nad wspomnianym już albumem i nie tylko.
Zapraszam serdecznie do odsłuchu.

 

Dawid Tyszkowski

Fot.: Fundacja Blues Opole