Pogoda postanowiła trochę z nas zakpić i przypomnieć nam, że kalendarzowo jeszcze mamy zimę. Jednak nie ma tego złego ponieważ Narodowe Centrum Polskiej Piosenki dało nam niesamowitą możliwość spędzenia przyjemnie sobotniego wieczoru, z legendą polskiej muzyki Kazikiem Staszewskim.
Nie była to jednak jedyna atrakcja, na którą mogli liczyć opolscy fani rocka. Czas niesamowicie umilił nam także zespół ZIEMBUL, który wystąpił w roli supportu. W ich wykonaniu mogliśmy usłyszeć mieszankę rocka, alternatywy, elektroniki i folku. Myślę, że między innymi dlatego spotkał się z tak pozytywnym odzewem publiczności ponieważ każdy mógł znaleźć w ich brzmieniu coś dla siebie.
W przerwie pomiędzy zespołami można było zauważyć jak mocno zapełniła się nagle sala, ludzie z początku w miarę spokojni zaczęli coraz mocniej napierać pod scenę. Kazik, który wyszedł jeszcze przed rozpoczęciem koncertu spotkał się od razu z gromkimi brawami, okrzykami i nawoływaniami fanów. Zanim jeszcze dotarły do nas pierwsze soczyste riffy, Staszewski znalazł czas, by chwile porozmawiać z publiką. Jednemu z młodszych fanów obecnych pod sceną, Kazik zaproponował wejście na backstage i pokazał przygotowania do koncertu od kuchni.
Gdy na zegarach wybiła 20:15, do naszych uszu zaczęła docierać muzyka, a tłum zaczął szaleć. Zespół powitał nas kawałkiem z najnowszej płyty Zaraza o tytule Kwarantanna. Nawiązuje on oczywiście do minionego czasu pandemii, który wywrócił świat do góry nogami, co wokalista również bardzo mocno podkreślił. Pozostaliśmy dalej w klimacie Zarazy, kiedy uderzył nas charakterystyczny gitarowy wstęp do Noży i pistoletów. Z atmosfery najnowszej płyty wyrwał nas kawałek Maciek, który przez samego Kazika został porównany do kotleta mielonego uwielbianego przez publiczność, co okazało się stwierdzeniem trafionym w punkt, gdyż dosłownie cała sala chórem grzmiała Maciek ja tylko żartowałem. W trakcie koncertu Kazik podzielił się z fanami historią powstania początków jego solowej kariery, która ku zaskoczeniu słuchaczy rozpoczęła się od trzech piosenek negatywnie odebranych na próbie przez grupę KULT. Ta anegdotka wprowadziła nas do piosenki Spalam się, która była jedną z źle przyjętych.
Drugoplanową postacią, którą chciałabym szczególnie wyróżnić jest Wojciech Jabłoński, który świetnie sprawdził się zarówno w roli gitarzysty, jak i basisty oraz jeszcze mocniej rozgrzał publikę dając popis swoich muzycznych umiejętności w solówkach, a także wspierając Kazika wokalnie.
W ten sobotni wieczór nie zabrakło wzruszających momentów. Na prośbę jednego z fanów zespół zagrał Sto lat dla Mai, która kończyła tego dnia 17 lat. Kazik podzielił się także z nami, że następnego dnia w niedzielę będzie 50 rocznica śmierci jego ojca, jednocześnie muzyk zwrócił się do nas z prośbą o pamięć. Wydarzeniami które jednak chyba najmocniej chwyciły za serce był hołd dla Ukrainy, która dalej zmaga się z agresją rosyjską. Piosenka Ukraina, która posiada również swoje ukraińskie tłumaczenie Serhija Żadana, wybrzmiała dumnie po wprowadzeniu na temat historii jej powstania. Uczucie patosu potęgowały żółto-niebieskie światła symbolizujące flagę Ukrainy. Chociaż cała sala była w stanie okazać szacunek tematyce utworu, znalazł się jeden mężczyzna, którego zachowanie pozostawiało wiele do życzenia, rzucał on bowiem przykre i wulgarne komentarze względem tematu singla i buczeniem, próbował zagłuszyć oklaski oraz pozytywny odzew. Wisienką na torcie i zwieńczeniem programu bandu, był utwór 25 lat niewinności opowiadający historię skazanego niesłusznie na ćwierćwiecze w więzieniu Tomasza Komendy. Po tym utworze muzycy podziękowali publiczności i zeszli ze sceny.
To na co szczególnie warto zwrócić uwagę to zaangażowanie muzyków i pasja na scenie oraz niesamowity kunszt pisarski Kazika Staszewskiego. Każdym swoim utworem kieruje jakieś przesłanie, czasem otwarcie, a czasem skrycie pod płaszczykiem wyrafinowanej satyry. Reakcja publiczności jednoznacznie zalicza koncert do udanych, co tylko potwierdza jego całkowity sold out.
Oczywiście, poza pracą muzyków, należy docenić efektywność obsługi technicznej, bez której koncert nie mógłby się odbyć. Oświetlenie było świetnie dopasowane do każdej kompozycji, natomiast można mieć delikatne uwagi dźwięku. Wszystkie instrumenty względem siebie były bardzo klarowne, jednakże głos Kazika w szybszych partiach chował się w miksie.
Dominika Pawelec
Fot.: Filip Cierpisz