Dawno temu, a dokładnie w 2002 roku pewna grupa muzyczna z Mediolanu wydała krążek Comalies, który okazał się światowym sukcesem i przepustką zespołu za ocean. Lacuna Coil, bo o nich mowa postanowili uczcić dwudziestolecie tego przełomowego wydawnictwa, poświęcając mu swój jubileuszowy, 10. album studyjny. W ten sposób otrzymaliśmy Comalies XX, który według wokalistki Cristiny Scabbii “Nie jest remasterem, a czymś zupełnie nowym”.
Lacuna Coil to włoski zespół grający metal gotycki, założony w Mediolanie w 1994 jako Sleep of Right, a później Ethereal. Od założenia wydali 10 albumów studyjnych, 3 nagrania koncertowe oraz 2 EPki. Band był wielokrotnie nagradzany m. in. przez magazyn Metal Hammer za Najlepszy występ na żywo oraz Najlepszy zespół międzynarodowy.
Zanim przejdę do recenzji samej muzyki, poświęcę chwilę zawartości albumu zarówno w formie fizycznej, jak i cyfrowej. Otrzymujemy bowiem dwie płyty, z czego jedna zawiera utwory w wersji oryginalnej z 2002, zaś na drugiej znajdują się wersje XX. Niby drobiazg, ale pozwala w wygodniejszy sposób dostrzec zmiany w stylu formacji na przestrzeni lat.
Pierwszy utwór, Swamped XX był znany słuchaczom wcześniej jako jeden z singli zapowiadających wydawnictwo. Względem oryginału, nowa wersja stała się cięższa oraz mniej enigmatyczna. Największą zmianę słychać w męskich wokalach – zamiast lżejszego śpiewu, Andrea Ferro stosuje agresywny wokal gardłowy, który w lepszy lub gorszy sposób przeplata się przez cały krążek.
Tak właśnie, po naprawdę dobrym Swamped XX przechodzimy do sztandarowego utworu, który w dużej mierze zdobył Włochom współczesną popularność. Heaven’s a Lie XX to moim zdaniem niestety zbyt wiele niezbyt pozytywnych zmian. Oryginał miał wszystko: klimat, wspaniałe instrumenty oraz idealnie spasowane wokalne. W wersji XX coś nie zagrało. Riff w zwrotce się gubi, charakterystyczne smyczki gdzieś się rozmyły, a refren wchodzi w trochę niesmaczny prog metal. Nie jest to zły utwór, ale z pewnością nie skradł mojego serca.
Jednak inaczej jest w Self Deception XX, które w oryginale wcale nie zapisało się w mojej pamięci. Tegoroczna wersja zyskała znacznie więcej emocji i przekazu. Dwugłos, który pojawił się w refrenie (oraz w dodanych pre refrenach) to coś absolutnie wspaniałego! Podobne odczucia mam przy Tight Rope XX – dzięki nowym wokalom i cięższych gitarach kawałek zyskuje zupełnie nowe, silniejsze przesłanie.
Najmocniejszym utworem jednak okazuje się Angel’s Punishment XX. Oryginał był bardzo lekki poza refrenem i okazjonalnymi przesterami. W najnowszej odsłonie przebudowano niemal wszystko. Tempo przyspieszyło, zwrotki otrzymały dwugłos oraz żywszą melodię, charakter kompozycji stał się bardziej podniosły. Wisienką na torcie okazują się komunikaty radiowe wkomponowane w intro oraz bridge. Pasują doskonale do wiadomości, jaką niesie piosenka, dodając jednocześnie niesamowitego klimatu.
Comalies XX tak jak oryginał zamyka się utworem tytułowym, pozostawiając słuchacza z refleksją. Czy jest to dobry album? Zdecydowanie tak. Czy powtórzy sukces z 2002? Raczej nie na taką skalę. Najnowsze wydawnictwo daje nowe życie starym kompozycjom, rearanżując je w stylu wypracowanym w albumach Delirium oraz Black Anima, co w przypadku jednych piosenek działa lepiej, w innych gorzej. Całościowo jednak mocnych momentów jest więcej niż słabych, a kompozycje zdecydowanie zrobią dobre wrażenie na koncertach. Nie pozostaje nam teraz nic innego jak czekać na występy, słuchając tego co było dobre dwadzieścia lat temu i tego, co jest całkiem udane współcześnie.
Nikodem Lipczyński
Fot.: Century Media