Luxtorpeda bez wątpienia jest zespołem, którego muzyka łączy pokolenia. Wczorajszy koncert grupy w Narodowym Centrum Polskiej Piosenki tylko to potwierdził. W Sali Kameralnej zgromadzili się zarówno długowłosi metalowcy w jeansowych katanach jak i przedstawiciele starszych pokoleń, którzy bardziej od ciężkiej muzyki kochają Pana Jezusa i do czasu pojawienia się formacji na rynku mieli trudności z połączeniem tych dwóch rzeczy.
Koncert odbył się w ramach trasy promującej najnowsze dzieło grupy, MYWASWYNAS, w trakcie której zespół prezentuje tą płytę w całości na żywo. Tak było i tego wieczoru. Najpierw jednak zaprezentował się support, Cuba De Zoo. Zagrali mało interesujący w mojej ocenie, wręcz mdły set w ogóle nie pasujący do stylistyki gwiazdy. Luxtorpeda weszła na scenę parę minut po godzinie 21:00. Przyznam szczerze, że czwarty album zespołu moim zdaniem nie dorównuje jej poprzednim dokonaniom. Nie ma w nim swoistej świeżości, która cechowała na przykład debiutancki krążek poznańskiego kwintetu. Na szczęście ekipa pod wodzą jak zwykle uśmiechniętego i energicznego Roberta “Litzy” Friedricha uzupełniła set swoją żelazną klasyką. Ze wspomnianego wyżej krążka usłyszeliśmy, jak zwykle odśpiewanego wspólnie z publicznością, Autystycznego oraz Od zera, które bez wątpienia były najmocniejszymi punktami programu.
Przed koncertem otrzymaliśmy informację, że lider Luxtorpedy ma kłopoty ze zdrowiem i musi zażywać antybiotyki, na scenie natomiast w ogóle nie dał tego po sobie poznać. Zagadywał publiczność, przekomarzał się z drugim gitarzystą, Robertem Drężkiem. Choć, jak już wspominałem, w trakcie tej trasy zespół gra swój najnowszy album na żywo, kolejność utworów różni się na poszczególnych koncertach. Rzeczywiście na początku usłyszeliśmy cztery utwory z “MYWASWYNAS”, jednak zaraz potem poleciała Mambałaga oraz Wilki dwa. Wykonanie tych utworów było poprzedzone wzruszającym zdarzeniem: otóż na sali była mała (na oko 3-letnia) dziewczynka siedząca na ramionach ojca. W przerwie między utworami powiedziała ona do Litzy “zapomnieliście o Bałaganie i Wilki dwa“, na co lider grupy odpowiedział “O czym ? O bałaganie ? Będzie potem.” Jednak po chwili dodał, iż specjalnie dla Niej zagrają te dwa utwory od razu i to obok siebie. Po pierwszym z nich, widząc, że dziewczynka pokazuje dłonią charakterystyczny znak znany jako “rogi diabła”, Friedrich zwrócił się do niej tymi słowami: “Teraz ja mam do Ciebie prośbę. Miałem kiedyś kolegę, któremu pies odgryzł dwa środkowe palce i od tamtej pory mógł pokazywać tylko tak. Nie rób tak bo to mi się kojarzy z tym psem. Zamiast tego rób tak.” Po tych słowach wyciągnął ku dziewczynce dwa palce ułożone w literę „V” traktowane powszechnie jako znak pokoju. Cała sytuacja wywołała ogólny gwar na sali i po chwili wszyscy zaczęli skandowac “Zuzia ! Zuzia !” (tak miała na imię owa dziewczynka). Z kolei utwór Hymn został zadedykowany jednemu z fanów, który obchodził tego dnia urodziny, a dla którego widownia chóralnie odśpiewała „100 lat”. Korzystnie zabrzmiało również Siódme, do którego zaledwie kilka dni temu udostępniony teledysk podbił serca fanów.
Podczas występu Litza nadmienił również, że zaprosił na ten koncert Stefana Machela (legendarnego gitarzystę grupy TSA – przyp.red.), jednak z powodu pobytu w Warszawie, musiał on odmówić. Widziałem na sali dwóch chłopaków w koszulkach Acid Drinkers – dobrze, że wśród fanów Luxtorpedy są też i tacy, którzy znają chlubną przeszłość lidera grupy i jego dawne dokonania. Po koncercie członkowie zespołu podpisywali płyty i pozowali do zdjęć. Miałem okazję porozmawiać z Friedrichem i rzeczywiście przyznał, że aktualnie jest chory i bierze antybiotyki, ale nie chciał zawieść fanów i nie odwołał żadnego koncertu. Warto tu przypomnieć, że podobna sytuacja miała miejsce w 1994 roku, kiedy podczas trasy z Acid Drinkers organizm Roberta nie wytrzymał, a granie koncertów z 40-stopniową gorączką skończyło się zapaleniem wsierdzia i dwoma operacjami serca…
Relacja: Patryk Pawelec
Zdjęcia: Julia Kędziora