Oliver Tree od wielu lat jest jednym z ciekawszych przedstawicieli branży muzycznej. Jego projekty są zaskakujące i często wykraczają poza przyjęte schematy. Najnowszy album kalifornijskiego artysty (Cowboy Tears) również odbiega od klasycznego popu czy altrocka. Tree postanowił, że po raz kolejny zaskoczy swoich odbiorców i stworzył 13 utworów utrzymanych w klasycznym klimacie muzyki country.

Tytuł otwierający album to Cowboy’s Don’t Cry. Jest on klasyczną piosenką o rozstaniu przy akompaniamencie gitar akustycznych oraz żywych bębnów. Oliver Tree dotrzymuje danego słowa i tworzy muzykę przywodzącą na myśl najgłębsze zakątki dzikiego zachodu.

Swing & A Miss z pewnością nie jest niczym przełomowym ale mimo to słuchałem go z wielką przyjemnością. Gitarowe melodie w połączeniu z charakterystycznym wokalem artysty szybko zapadają w pamięć. Miłym zaskoczeniem jest również jest niebanalna warstwa liryczna utworu, która przypomina słuchaczowi o tym, żeby nie marnować czasu na spoglądanie w przeszłość.

Freaks & Geeks jest moim zdecydowanym ulubieńcem z najnowszego albumu kalifornijczyka oraz pierwszym utworem, do którego naprawdę chce wracać po napisaniu recenzji. Piosenka przywołuje wspomnienia poprzedniego projektu piosenkarza (Ugly Is Beautiful) dzięki chwytliwemu refrenowi oraz ciekawej syntezie syntetycznych oraz organicznych instrumentów. Powiewem świeżości i lekkim zerwaniem z kowbojską stylistyką jest ostatnia część dzieła, w której możemy zauważyć innowacyjne i nowoczesne w brzmieniu użycie sampli wokalnych. Tekstowo piosenka jest klasycznym przykładem solidaryzacji artysty z wszystkimi wyrzutkami i dziwakami świata.

Doormat to niestety powrót do klasycznych brzmień muzyki country co na tym etapie jest już nieco męczące. Warstwa liryczna opowiada o toksycznej relacji damsko – męskiej, w której osoba mówiąca w tekście czuje niedoceniona i żałuje czasu spędzonego z partnerką. Oczywiście brzmi to dobrze ponieważ wokal Olivera Tree jest czymś unikalnym w skali świata jednak mimo to moim zdaniem nie ratuje to tej piosenki od kolokwialnej nudy.

Analogicznie sytuacja wygląda w przypadku utworu o tytule Suitcase Full of Cash. Niestety brzmi on bardzo podobnie do poprzednich i uogólniając jedynym elementem odróżniającym go od reszty jest tematyka tekstu. Artysta pragnie nam przekazać niesamowicie odkrywczą prawdę o ludzkim życiu a mianowicie, że pieniądze nie są najważniejsze.

Usłyszawszy refren kolejnej piosenki na liście odetchnąłem z ulgą. Cigarettes to rockowe, przesterowane gitary w połączeniu z piersiowym wokalem Olivera Tree. Szósty utwór z albumu po raz kolejny wzbudza we mnie nostalgiczne wspomnienia poprzedniej płyty kalifornijczyka. Tekstowo poruszony jest tu temat uzależnienia artysty od papierosów co stanowi dla słuchacza pewną przestrogę.

Baloon boy to dla mnie jeden z bardziej nijakich utworów jeśli chodzi o aranżację oraz produkcję. Piosenka jak dla mnie jest bezpłciowa i niczym nie zaskakuje słuchacza. Broni się jednak tekstowo ponieważ jak sam autor wspomina jest ona dla niego najbardziej osobista tematycznie spośród całego projektu. Opowiada o tym jak marzyciel musiał zerwać wszystkie relacje z ludźmi których kochał po to żeby osiągnąć swoje cele.

Ósmy z kolei utwór rozpoczyna dźwięk gitary akustycznej, co oznacza powrót do brzmień z okolic dzikiego zachodu. Piosenka o tęsknocie do rzeczy, które kiedyś autor dzielił z ukochaną osobą. Jak zwykle utalentowany Oliver Tree potrafił napisać refren, który zapada w pamięć ale mimo to utwór ten nie został moim ulubieńcem przez całkowity brak innowacyjności czy zaskoczeń.

Największym plusem Californii jest to, że jest dość krótka. Po raz kolejny kliszowe brzmienia oraz równie sztampowy tekst o tęsknocie do tytułowego miejsca, w którym autor przeżył swoje dzieciństwo. Na dodatek raczej nieciekawe melodie wokalne co sprawia, że jest to jeden z gorszych numerów na płycie.

W całkowitej opozycji do poprzedniego stoi utwór pod tytułem Get well soon, który ponownie pokazuje nam talent producentów poprzez ciekawe wykorzystanie sampli wokalnych w formie refrenu. Tekstowo utwór opowiada o relacji autora z kobietą, która na pewnym jej etapie stała się toksyczna. Oliver tęskni za pozytywną osobą, którą kiedyś znał.

Playing with fire to utwór, w którym Oliver wciela się w postać dumnego, pewnego siebie mężczyzny w relacji, w której jest oskarżany o kłamstwo. Piosenka jest inspirowana twórczością Kurta Cobaina, lecz moim zdaniem nie jest to udana próba naśladowania legendy rocka.

Przedostatni utwór z albumu The Villain jest spokojnym wyciszeniem przed finałem. Przywodzi on na myśl dobre skojarzenia z takimi zespołami jak The Beatles czy Green Day. Tekstowo utwór opowiada o tym jak szybko potrafimy przejść z miłości w nienawiść.

Finałowym utworem albumu jest piosenka o tytule Cowboy tears. Jest ona dobrym zakończeniem i podsumowaniem dla całego projektu. Łączy w sobie najlepsze i najbardziej charakterystyczne elementy albumu. Możemy tu znaleźć ciekawe użycie sampli wokalnych, chwytliwe melodie w refrenie oraz liryczne nawiązanie do tragicznej relacji autora z kobietą.

Podsumowując, moim zdaniem jest to album dobry lecz raczej mało odkrywczy. Olivera Tree w tym przypadku ratuje ogromny talent i charakterystyczny wokal ponieważ niestety album potrafi również nudzić i męczyć słuchacza, czego z pewnością nie mógłbym powiedzieć o żadnym z poprzednich projektów młodego artysty zza oceanu.

Dawid Tyszkowski

Fot.: olivertreemusic.com