Często wątpimy w siebie. Zapominamy kim jesteśmy w tym świecie pełnym obłudy i zakłamania. Najnowsza płyta Łukasz Łyczkowski & 5 RANO daje słuchaczowi wiele ciekawych refleksji, a przede wszystkim przypomina, że warto wierzyć w siebie. Mieć CREDO w siebie samego. 

Łukasz Łyczkowski już nie raz udowodnił, że potrafi niesamowicie śpiewać. Docenili go jurorzy oraz widzowie 8. edycji The Voice of Poland, co zaowocowało okrzyknięciem go najlepszym męskim głosem. Bez wątpienia połączenie jego wokalu oraz talentu zespołu 5 RANO, zrodziło dzieło jakim jest album CREDO. Krążek powstał w składzie oczywiście wokalisty Łukasza Łyczkowskiego, Łukasza Łabędzkiego, który bezbłędnie gra na gitarze elektrycznej, na gitarze basowej zachwycił Krzysztof Fiałka, za nadawane rytmu perkusyjnego odpowiadał Emil Chamarczuk. Nie wolno również zapomnieć o Arkadiuszu Jaruszu, który dodał intrygujących smaczków wielu utworom grając na klawiszach oraz organach Hammond.

CREDO jest nicejskim symbolem wyznania wiary chrześcijańskiej. Myślę, że tytuł albumu oraz pierwszego utworu (Credo) odnosi się do wiary w samego siebie, we własną siłę. Kawałek ma niesamowity początek melodyjny, niczym do filmu o nieustraszonych Indianach. Następnie wita nas popis wokalny Łukasza, który wywołuje u mnie ciarki. Linia gitarowa, a przede wszystkim solówki sprawiły, że dostałam gęsiej skórki. Singiel bardzo przypominał mi hit mojego ulubionego bandu IPrevail pt. Bow Down. Autorzy obu piosenek nie chcieli się ugiąć światu, walczyli o własne poglądy i swoje ja. Wisienką na torcie CREDO był śpiew Wojtka Cugowskiego, który gościnnie wystąpił w dziele.

Innym świetnym wyborem do współpracy był Sebastian Riedel, który zaśpiewał wraz z Łukaszem w utworze Złotobrudny. Od początku przesłuchiwania płyty miałam wrażenie, że album bardzo przypomina tekstowo oraz melodyjnie DŻEM, gdyby kultowy zespół grał ostrzej. Jednak syn legendarnego Ryszarda Riedla wniósł poczucie bluesa do krążka. Dzięki genialnej harmonijce, która często wychodziła melodyjnie na pierwszy plan poczułam ukojenie oraz pozwoliłam wszystkiemu co złe odpłynąć.

Muzycy odważyli się zaśpiewać również to o czym wielu z nas boi się powiedzieć na głos. Utwór Chory pokazuje zagubienie we współczesnym świecie, w jaki sposób okrutność ludzka może zgnieść dobro i miłość w człowieku, a przede wszystkim jaką samotność może odczuwać człowiek. Psychodeliczne fragmenty melodyjne sprawiły, że poczułam się jak w filmie grozy ze szpitalem psychiatrycznym w tle.

Często bez słowa sprzeciwu godzimy się z losem, niczym samotni jeźdźcy przemierzający konno równiny. Taki klimat country odczułam w kawałku Taki los. Muzycznie jest wyciszający, ale jednocześnie pobudzający. Jedynym zarzutem do piosenki mogłaby być niewielka warstwa liryczna, jednak daje słuchaczowi sporo przemyśleń – w ten sposób pozwalamy naszym myślom popłynąć, a ciału poczuć melodię, która przepływa przez każdy nerw.

Niepokonany skojarzył mi się z balladą. Przy delikatnych brzmieniach można było się odprężyć i wsłuchać w tekst, w którym artysta śpiewał, że wyje jak pies, ale miałam wrażenie, że słyszę warczenie wilka. Podobne wrażenia miałam przesłuchując kawałek Owca i wilk, który również pokazał zwierzęcy ryk, a jednocześnie mocne uderzenie melodyjne. W tym metaforycznym dziele mogliśmy wczuć się w historię ofiary, która buntuje się agresorowi, by następnie powstać. Oprawca zaczyna odczuwać to co osoba, którą gnębił.

Niestety tego pazura oraz ciarek nie odczułam przy kawałku Nie jest źle. Dosłownie piosenka nie jest zła, jednak czegoś mi w niej brakowało. Na szczęście kolejny utwór Oni chcą całego Ciebie sprawia, że otwieram oczy ze zdumienia. Słyszę i niedowierzam w to co można robić z perkusją. Świetne popisy instrumentalne oraz początkowe chórki przypominające bojowe okrzyki wikingów przebudziły mnie. Bardzo spodobało mi się trzeźwe spojrzenie na kontrolę oraz poczucie buntu, którym wyróżnia się stary dobry Rock’N’Roll.

Tak jak do dna pije się napoje wyskokowe, tak do samego końca należy wysłuchać albumu CREDO. W ostatnim utworze Do dna możemy usłyszeć wdzięczność za to co nas otacza. Melodia ballady otula niczym kołysanka do snu. Wycisza myśli i duszę. Jednak niestety kończy te intrygującą podróż po swoim wnętrzu. Na pewno będę powracać do płyty, aby znów poczuć ciarki dzięki popisom wokalnym oraz instrumentalnym artystów.

Sara Rostkowska

Fot.: 5rano.com.pl/