Metal umarł w latach 80., Metallica skończyła się na Kill’em All, a kiedyś to było lepiej, nie to co dzisiaj… Zapewne wielu fanów mocniejszych brzmień spotkało się z takimi wypowiedziami. Oczywiście, można się z nimi zgadzać lub nie, jednak nie można przejść obojętnie wobec tego co uczynił Mr.Bungle. Mamy tutaj do czynienia z materiałem napisanym w latach 80., a nagranym i wydanym parę miesięcy temu. Jaki jest efekt tej pracy?

Zespół Mr.Bungle powstał w 1985 roku za sprawą Mika Pattona (wokal), Treya Spruance (gitara prowadząca) i Trevora Dunna (gitara basowa). W wywiadach przyznali, że zdecydowali się na taką formę prowadzenia zespołu ze względu na trudny okres dojrzewania, podczas którego nie byli akceptowani przez społeczeństwo. Zespół w początkowych latach działalności składał się jeszcze z Theo Lenglyel’a (klawisze, instrumenty dęte) oraz Jeda Wattsa (perkusja), jednak skład zespołu ulegał zmianie. Na początku kariery artyści grali to, co sprawiało im przyjemność, bowiem muzycy nie stronili od żadnych gatunków począwszy od metalu, a kończąc na reagge i nurt ska. Ich twórczość można określić jako muzykę alternatywną, wypełnioną kontrastami, elementami humorystycznymi i osadzoną w zazwyczaj cięższych, przesterowanych brzmieniach. Już po roku za pomocą wytwórni Ladd-Frith, wydali swoje pierwsze demo nazwane The Raging Wrath of The Easter Bunny. To właśnie ten materiał został odświeżony i nieco wzbogacony. Dzięki tym zabiegom płyta zbiera wysokie oceny krytyków. Czy słusznie?

Kiedy w zeszłym roku ogłoszono powrót Mr. Bungle fani byli podekscytowani. Jednak, gdy dowiedzieli jednak się, że na potrzeby płyty powraca po 15 latach jako supergrupa wzmocniona przez Scotta Iana (Antrax, S.O.D) oraz Dave’a Lombardo (Slayer, Testamen, Suicidal Tendencies, The Misfits) byli wniebowzięci. Pierwszą zapowiedzią płyty był kawałek Raping Your Mind udostępniony w sierpniu, który został udoskonalony świetnym teledyskiem. Ukazywał on brzmienie na całym albumie. Szorstkie gitary, świetnie wyważony bas i ten oryginalny wokal Pattona pokazały nam, że warto było czekać. Połączenie brzmienia thrash metalu lat 80. z jakością współczesnej produkcji okazało się strzałem w dziesiątkę, zwłaszcza biorąc pod uwagę nie najlepszą jakość pierwotnych nagrań. Oba wydania rozpoczynają się od kompozycji instrumentalnej służącej jako wprowadzenie do albumu. Grizzly Adams to z kolei niemal 3-minutowe, spokojne intro. Na jego końcu następuje punkt kulminacyjny, eksplozja dźwięków, przez co płynnie przechodzimy do utworu drugiego, czyli Anarchy Up Your Anus, który jest świetnym przykładem tego, czego możemy się spodziewać: wulgarność, agresja, punkowe fragmenty, szybkie gitary i niezwykle efektywna gra Dave’a Lombardo. Najkrótszy kawałek na tym albumie mocnym uderzeniem zapoznaje nas z pierwszą rozbieżnością między płytami. Bowiem w pierwotnej wersji była kolej na Spreading the Things of Death, aktualnie ta kompozycja ma przypisany numer ósmy na trackliście. Trafiamy za to na wcześniej już wspomniany Raping Your Mind, który jest popisem umiejętności gitarzystów. Świetne solówki Treya i idealna gra rytmiczna Scotta sprawiają, że można tego utworu słuchać w nieskończoność. Następnie mamy najbardziej szalony moment płyty, czyli Hypocrites/ Habla Español O Muere. Jest to synteza autorskiego utworu Mr. Bungle z przerobioną wersją utworu Stoormtroopers of Death (Projekt Scotta Iana) z 1985 roku pod tytułem Speak English or Die. Jest to przykład humorystyki płyty. Patton po Angielsku śpiewa, „mów po hiszpańsku lub zgiń”. Przejście między tymi kawałkami, również wydaje się w odsłuchu groteskowe, ponieważ jest to popularny motyw La Cucaracha, oczywiście w wersji metalowej. Drugi z coverów, które tu usłyszymy to Loss for Words zespołu Corrosion of Conformity również z 1985 roku. Ostatnim nagraniem, którego nie znajdziemy w wersji z 1986 roku jest Methematics, który jest najdłuższą kompozycją na płycie, bo trwa ponad osiem minut. Mocno rozbudowany i całkiem ciekawy numer, niestety ze zbyt ciągnącym się outrem. Znajdziemy tam jednak najbardziej wybijającą się linie basu na całej płycie i jeden z lepszych krzyków Pattona.

Podsumowując, nasz słodziutki króliczek obdarzył nas ponad godzinną dawką brutalnego i agresywnego thrash metalu prosto sprzed trzech dekad, okraszonego wulgarnym, prostym humorem i sporą ilością groteski. Wszyscy muzycy wykonali kawał dobrej roboty, należy także wyróżnić Jay’a Rustona za świetny miks i master całej płyty. Album wydany przez Ipecac Recording (wytwórnia Mika Pattona) prezentuje wysoki poziom i jest bardzo oryginalnym zaskoczeniem tego roku, ponieważ słucha się jej przyjemnie a potrzebie headbangingu nie da się oprzeć.

 

Filip Cierpisz, Anna Kosowska

fot.: www.ghostcultmag.com