„(…) Może kiedyś będę ci wierzył, będę wdzięczny, będę potrzebny (…)” – tak śpiewa Kortez w utworze Stare Drzewa. Czy także i tym razem za sprawą nowej płyty poczuje się znowu potrzebny fanom, spragnionym jego twórczości?

Kortez, a tak właściwie Łukasz Federkiewicz, to artysta, który swoją muzyką potrafi dotknąć najdalsze zakamarki ludzkiej duszy. Charakterystyczny niski głos w połączeniu z tekstami przepełnionymi miłością, niekoniecznie spełnioną, to znak rozpoznawczy tego wykonawcy. 10 listopada tego roku miała miejsce premiera najnowszego, trzeciego już krążka. Naucz mnie tańczyć to 8 kawałków, które zostały wydane pod szyldem wytwórni Jazzboy Records. Warto wspomnieć, że podczas nagrań muzykowi towarzyszyli znani i cenieni muzycy, tacy jak Agata Trafalska i Roman Szczepanek – autorzy tekstów, Daria ze Śląska – artystka, której muzyka ma pewne wspólne pierwiastki z twórczością Korteza, czy chociażby niezapomniany i ponadczasowy Artur Rojek.

Nie było pisane nam to pierwszy singiel promujący ową płytę. To właśnie on został stworzony we współpracy ze wspominanym już Arturem Rojkiem, który tym razem odpowiedzialny był za wykonanie tzw. wokalizy, czyli zaśpiewanie linii melodycznej. Klip do tego utworu został zrealizowany w bardzo minimalistyczny sposób – widzimy w nim Korteza, przygotowującego się do wyjścia. Zarówno tekst, jak i teledysk opowiadają tutaj o niespełnionej miłości, w której to podmiot liryczny w pewnym sensie godzi się z zaistniałą sytuacją.

Ziemia niczyja została wybrana na drugi z kolei utwór promujący. Kawałek ten śmiało można byłoby opisać sentencją zaczerpniętą z Księgi Koheleta, a mianowicie vanitas vanitatum et omnia vanitas , czyli marność nad marnościami i wszystko marność. Symbol vantias odnosi się do przemijalności, co też możemy dostrzec w tym numerze. Muzyk z wielkim żalem, jak i czułością w głosie godzi się z odejściem ukochanej dla niego osoby. Całość dopełnia idealnie współgrająca muzyka, opierająca się w dużej mierze na rozpoznawalnej dla muzyka gry na pianinie.

Stąd do wieczności w pewnym sensie przypomina mi piosenkę Ludzie z lodu z pierwszej solowej płyty artysty, pt. Bumerang. Oba kawałki są niczym podróż człowieka w nieznane, w pewną otchłań, z której nie ma już powrotu. Jest to zwłaszcza zauważalne, gdy wsłuchujemy się w melodię. W kawałku możemy również usłyszeć gościnny udział sopranistki Magdaleny Zięby-Lewandowskiej, której to partie wokalne jeszcze bardziej podkreślają charakter tej nuty.

Pokuszę się na stwierdzenie, że Gdy nie ma już mnie to jeden z najradośniejszych utworów na tej płycie. Mam tutaj na myśli warstwę brzmieniową, bo ta liryczna jest ponownie przepełniona smutkiem. Podobnie jak w poprzednich piosenkach z tej płyty mamy tutaj do czynienia z nostalgią przedstawioną w iście kortezowym stylu.

W powszechnym znaczeniu słowo mayday oznacza wezwanie o pomoc. W kawałku Mayday odnajdujemy chwytliwą melodię, która idealnie nada się na radiowy przebój. Ponadto głos Łukasza brzmi tutaj niczym aksamit, mimo iż wyśpiewuje on bardzo trudne i poruszające serce słowa, które mogą być odczytywane właśnie jako chęć otrzymania pomocy: „Mayday / Sam na sam / Nie wiem już / Dokąd iść /  W co uwierzyć mam”.

Słuchając A co, jeśli… mam przed oczami taką scenę – czarnobiały kadr z filmu z lat 20., elegancki mężczyzna (może to być i sam Kortez) trzymający w ręku fajkę, a w tle ten utwór. Wydaje mi się, że artysta zaprezentował tutaj najniższą partię swojego unikalnego głosu. Jednocześnie w tle słyszymy melodię rodem z filmów o Jamsie Bondzie. Piosenka ta może przypaść do gustu fanom Skayfall, autorstwa Adele.

Podczas recenzowania poszczególnych albumów wszelakich artystów przeważnie zawsze trafia się pewien „rodzynek”, który spodoba mi się najbardziej ze wszystkich. W tym przypadku, kawałkiem, który najbardziej poruszył moje serce jest zdecydowanie Znikam. Kolokwialnie mówiąc, największą „robotę” odgrywa tutaj muzyka, a mianowicie obecność sekcji smyczkowej. Jak dla mnie idealnie łączy się ona z niskim i wręcz otulającym głosem artysty, który wbrew pozorom ponownie daje upust swoim emocjom. Znikam to kolejny pretendent do stania się tzw. wyciskaczem łez, podobnie, jak na przykład Zostań czy Pierwsza.

Naucz mnie tańczyć, czyli tytułowy utwór to swoiste zakończenie muzycznej podróży, w którą zabrał nas Kortez. Z pewnością była ona wyboista, towarzyszyły jej różne skrajne emocje, takie jak miłość, strach, niepokój czy rozpacz. Cała koncepcja albumu opiera się na przelaniu myśli i uczuć, które zarówno z wielkim trudem, jak i czułością stara się przekazać nam artysta. Porównanie krążka do swego rodzaju podróży nie jest tutaj przypadkowe, bowiem osobiście znajduję tutaj echo twórczości Federkiewicza z dawnych lat.

Julia Wenzel

Fot.: facebook.com/kortezjazzboy/