W dobie popularności rocka, popu i innych gatunków muzycznych, muzyka klasyczna zeszła na dalszy plan. Przez wielu jest uważana wręcz za relikt przeszłości. Czy słusznie? Najnowsza płyta Krystiana Järviego pt. Tchaikovsky: The Nutcracker pokazuje, że nie. Estońsko – amerykański kompozytor złożył w niej hołd Piotrowi Czajkowskiemu, rosyjskiemu twórcy, który tworzył innowacyjne, jak na swoje czasy, dzieła.

Krystian Järvi to dyrygent, który ma już na koncie aż 30 albumów. Ponadto, na jego twórczość składają się takie elementy, jak: muzyka do filmów (np. Atlas Chmur), a także jego autorska seria Kristjan Järvi Sound Project. Dodatkowo może pochwalić się działalnością z takimi twórcami jak Max Richter czy Robot Koch oraz współpracą z wieloma operami lub filharmoniami, np. London Symphony Orchestra lub Orchestre de Paris. Mimo bogatego doświadczenia, nie zwalnia tempa, raz po raz prezentując swoim słuchaczom nowy materiał. Najnowsza płyta jest oparta na etiudzie Dziadek do orzechów autorstwa Piotra Czajkowskiego. To nie pierwszy raz, kiedy Järvi korzysta z jego kompozycji – wcześniej pojawił się album The Snow Maiden.

Przede wszystkim, w najnowszej płycie Kristiana Järviego, wyróżniają się aranżacje, które swym klimatem przenoszą słuchacza do bajkowej krainy. Przykładem jest Waltz of The Flowers – delikatny, przyjemny utwór, wzorowany na walcu wiedeńskim, czego autor nie ukrywa w tytule, choć szukając odniesień do bajek, postawiłbym na Calineczkę. Wydaje mi się, że artysta tak dobrze zachował ducha oryginału od Czajkowskiego, przez co ciężko znaleźć tu jakiekolwiek różnice. Drugą kompozycją podobną do poprzedniej jest Decoration and Lighting of the Christmas Tree, który jest jak opowiadanie. Początek jest bardzo spokojny, po czym następuje zwrot akcji i wszystkie instrumenty zaczynają grać jedną, żywą, dynamiczna melodię, by później podkreślić kulminacyjny moment, następnie wszystko kończy się dosyć spokojnie – jak w Dziadku do orzechów.

Jednak autor nie daje nam chwili wytchnienia, chcąc dalej przenosić nas do innych światów. The Magical Palace of Confiturenburg, jest niczym portal, bowiem pozwala podróżować słuchaczowi poza naszą rzeczywistość. Skrzypce i wiele innych instrumentów, grających notabene bardzo dynamicznie, sprawiało, że poczułem się jak w bajkowej krainie. Wszystko tu jest idealnie ułożone po to, byśmy jako odbiorcy, mieli wrażenie uczestniczenia w historii Dziewczynki z zapałkami. Jednak, oryginalna aranżacja w wykonaniu Czajkowskiego jest nieco delikatniejsza. Mimo wszystko, obie bardzo przypadły mi do gustu.

Podobne odczucia miałem przy Welcome to Wonderland i Arrival of the Nutcrakcer – są to bajkowe i melancholijne utwory, będące jakby pewnego rodzaju metaforycznym opisem przepięknej, krainy gdzie zachwycam się każdym elementem tego miejsca, zwłaszcza liśćmi unoszącymi się na wietrze magicznej melodii. Wiem, że to jest nieco poetycki opis, jednak mimo wszystko wcale nieprzesadzony. To zdecydowanie jedne z najlepszych aranżacji na tej płycie. Przesłuchując oryginalnych wersji tych utworów, muszę podkreślić, że wydają się bardziej majestatyczne i wyważone.

Występują też dwa kawałki, które są dosyć do siebie podobne, lecz tylko z nazwy. Overture oraz Miniatur Overture, które jest rozszerzoną wersją tego pierwszego. O ile poprzedni był bardzo niespotykanym i spokojnym utworem, tak tutaj bardzo mocno udziela się dynamika, wzbogacona przez skrzypce. Te dwa utwory prezentują jednak to, z czego Piotr Czajkowski jest znany, czyli uwertury. Trzeba jednak zaznaczyć, że w oryginalne wersje tych kompozycji wydają się bardziej dynamiczne i słychać głównie skrzypce.

Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy orkiestra umie stworzyć pełne energii utwory, to Trepak: Russian Dance rozwieje jego wątpliwości. Jest to energiczna i skoczna aranżacja, czym wyróżnia się spośród innych. Jest to kompozycja, która wyróżnia się i można ją wskazać jako typowy przykład muzyki tworzonej przez Czajkowskiego i innych rosyjskich kompozytorów w XIX wieku – niezwykle barwnej, rytmicznej i melodycznej. Estoński kompozytor dodał jednak coś od siebie. W jego wariacji dzieła słychać coś na kształt dzwonków, które nie występują w oryginale.

Niezwykle mobilizujący charakter mają aranżacje Evergreen Forest in Winter i The Battle – wyróżniające się obecnością licznych skrzypiec. Na początku powolne, z czasem co raz bardziej żywe i energiczne, przywołujące na myśl jakąś muzykę bitewną z licznych filmów o takiej tematyce. Myślę, że mogłyby też dobrze współgrać jako muzyka w trakcie treningu. Wszystkie elementy tych piosenek są ułożone w mocną i spójną całość . Są jednak w pewnym aspekcie różne od siebie – Evergreen zaczyna się powolnym, spokojnym rytmem, dopiero z czasem wchodząc w dynamiczne tempo, z kolei drugi utwór od początku ma mocny rytm – coś jak twórczość zespołu Two Steeps For Hell.

Warto zwrócić uwagę na Dazzling Party. Odniosłem wrażenie, że jest zbudowany niczym spektakl teatralny, dokładniej, jak rozmowa dwóch osób – skrzypiec i trąbek, wszystko to komponowało się w zgrabną historię. Moim zdaniem, sensowne i całkiem przyjemne połączenie – powiem nawet więcej – czasami miałem wrażenie, że dyrygent chce niejako podkreślić emocje „rozmówców”. Jest to niecodzienny zabieg, choć akurat charakterystyczny dla Czajkowskiego, który lubował się w tego rodzaju aranżacjach. Obie wersje są na tyle podobne, że ciężko znaleźć jakieś różnice.

Jednym z najbardziej wyróżniających się utworów jest Waltz of the Snowflakes – lekki, przyjemny kawałek, wyróżniający się obecnością dosyć intrygującego chóru, który dodaje nieco powagi całej aranżacji, choć przez moment miałem nawet wrażenie, że to muzyka z jakiegoś horroru. Wydaje mi się jednak, że oryginalna kompozycja jest jeszcze bardziej mroczniejsza, a chór został mocniej uwydatniony.

Piotr Czajkowski jest znanym i cenionym kompozytorem, który zmienił bieg historii tego gatunku muzycznego. Do dziś jego twórczość jest prezentowana na różnych festiwalach i stanowi inspirację dla wielu współczesnych twórców. Przykładem jest Kristian Järvi, który stworzył nowe wersje muzyki Czajkowskiego, opierając się na ich brzmieniu. Wyszło mu znakomicie – każda piosenka jest wierną kopią oryginalnych dzieł.

Mateusz Gruchot

Fot.: baltic-sea-philharmonic.eu/music/discography/