John Aj vide Lindqvist, nazywany często „szwedzkim Stephenem Kingiem”, zasłynął umiejętnością łączenia grozy z refleksyjnym, głęboko ludzkim przekazem. „Pozwól mi wejść” to jedna z jego najbardziej znaczących powieści i doskonały przykład tego, jak autor potrafi znaleźć mrok tam, gdzie zwykle go nie dostrzegamy.
Lindqvist przenosi nas do pozornie zwyczajnego Blackebergu, osiedla, w którym codzienność jest równie duszna, jak otaczający bohaterów chłód. To tu żyje Oskar, czyli chłopiec prześladowany, wycofany oraz zagubiony. Kiedy poznaje Eli, tajemniczą i niepokojącą w swojej inności dziewczynkę, jego życie zaczyna się zmieniać. Ich relacja to nie romantyczna legenda o wampirze, lecz spotkanie dwóch samotności, które szukają oparcia, nawet jeśli oznacza to przekroczenie granic, do których nikt nie powinien się zbliżać.
Autor nie buduje grozy spektaklami krwi, zamiast tego tworzy atmosferę, w której niepokój staje się częścią codziennych sytuacji. Każda scena, nawet ta pozornie zwykła, niesie w sobie napięcie i świadomość, że tuż pod powierzchnią kryje się ciemność. Jednocześnie Lindqvist zaskakuje empatią: przedstawia potworność nie jako efekt fantastycznych mocy, lecz jako konsekwencję izolacji, bólu i tęsknoty.
Całość robi ogromne wrażenie właśnie dlatego, że autor nie boi się trudnych tematów: przemocy, wykluczenia, desperacji, pragnienia zrozumienia. „Pozwól mi wejść” nie jest lekką rozrywką to książka, która zostawia po sobie emocjonalny ślad i zmusza do zadania kilku niewygodnych pytań, zwłaszcza o to, jak traktujemy tych, którzy nie pasują do świata wokół nas. Utwór idealnie sprawdzi się na długie zimowe wieczory.
Agata Skurecka
fot. Zabookowana.pl