Film „Lekarstwo na życie” będący teoretycznie niemiecko-amerykańskim horrorem psychologicznym jest ciekawym tworem gatunkowym, stworzonym i wyreżyserowanym przez Gore Verbińskiego. W ekranizacji jest spora rozpiętość fabularna między: obrzydliwymi pijawkami żywiącymi się ludźmi i zwierzętami a duchową wersją przemyśleń dotyczących kondycji życia oraz bezsensownego pracoholizmu oraz pędzenia bez celu w krajach wysokorozwiniętych. Produkcja może nie trafiać w gusta każdego fana kinematografii, aczkolwiek jest na pewno bardzo ciekawą propozycją dla sporej części odbiorców.

Główny bohater Lockhart (grany przez Dane DeHaana), posiadający spore urazy na psychice z dzieciństwa, będący dyrektorem w wielkiej korporacji zostaje wysłany przez zarząd swojej firmy do kurortu leczniczego w Szwajcarii, aby sprowadził przebywającego tam zbyt długi okres prezesa całej korporacji, który w czasie pobytu w uzdrowisku zrezygnował z wyścigu szczurów oraz pracy. Położony w Alpach zamek jest popularnym portem wśród starszych właścicieli oraz prezesów potężnych firm, którzy z powodu wypalenia oraz braku zdrowia postanowili zrezygnować i przejść na emeryturę, w celu podreperowania zdrowia zarówno psychicznego jak i fizycznego. W miarę postępowania czasu w historii, nasz główny bohater orientuje się, że górskie powietrze oraz własnoręcznie pobierana dla pacjentów źródlana woda może mieć zupełnie inny skutek na zdrowie kuracjuszy.

Reżyseria Verbinskiego pokazuje nam senne aczkolwiek niepokojące sceny, gdzie wraz z głównym bohaterem mamy okazję przemierzać i być usypiani, aby przegapić czyhające na nas niebezpieczeństwo. Wraz z Lockhartem gubimy się w starym strasznym kurorcie, w jego korytarzach, piwnicach oraz salach, gdzie dzieją się makabryczne rzeczy.

W filmie nie brakuje niczego z prawdziwego horroru: szalonego doktora-barona, który z powodu manii czystej krwi w rodzie oraz nieśmiertelności był w stanie posunąć się do każdego ruchu, czy chociażby dziewczyny w białej sukni, której historia owiana jest zagadką oraz głównego bohatera, który nie jest w stanie poradzić sobie ze złem czyhającym na niego w każdym momencie. W trakcie trwania fabuły tajemnice odkrywane są powoli, wiele scen ma rozbudowaną symbolikę oraz drugie dno, co reżyser świetnie akcentuje barwami oraz ułożeniem kamery.

Ukazane w filmie zwykłe przedmioty codziennego użytku nabierają strasznego charakteru: np. zwykła woda, która mimo pozornych leczniczych właściwości jest trucizną zawierającą pasożyty, która sukcesywnie doprowadza pacjentów do śmierci. Wiele zdarzeń mimo tego, że nie są klasycznymi jump scare’ami, to potrafią wzbudzić grozę u oglądającego je widza.

Wadą filmu jest czasem jego nadmierna rozciągliwość, gdzie reżyser pokazuje zbyt wiele drobnych detali a zbyt mało prawdziwej historii i akcji. Jest to uciążliwe co prawda tylko momentami aczkolwiek mogło być to ułożone inaczej, co spowodowałoby, iż film oglądało by się ciekawiej.

Reasumując wszystkie aspekty kwintesencji niniejszej recenzji, film „Lekarstwo na życie” jest ciekawym horrorem, który odczepia się od gatunkowej klasyki i jest dla osoby znudzonej gatunkiem, dużo ciekawszą propozycją do obejrzenia zarówno pod względem fabuły jak i oprawy graficznej.

Alan Fabian

Fot. Pixabay