Kiedy ktoś wspomina o orkiestrze symfonicznej zazwyczaj mamy przed oczami salę koncertową w filharmonii, grającą kolejne arcydzieło Mozarta lub Beethovena. Oczywiście jest to jak najbardziej właściwe skojarzenie, jednak współczesna orkiestra nie ogranicza się jedynie do muzyki klasycznej, a sięga znacznie dalej docierając do spektrum metalu ekstremalnego. Niektórzy pewnie zapytają: “Jak to? Orkiestra w metalu? Przy tym bezsensownym darciu się?”
Owszem, z początku może to brzmieć dziwnie. Jednak kolejne premiery z gatunku udowadniają, że coś co na pierwszy rzut oka wydaje się do siebie nie pasować potrafi stworzyć niepowtarzalną i spójną całość. Za przykład może posłużyć najnowszy krążek Septicflesh zatytułowany Modern Primitive.
Septicflesh to grecki zespół grający death metal symfoniczny, działający z przerwami od 1990 roku. Grupa zdobyła rozgłos przez pionierskie połączenie szybkiego, brutalnego brzmienia z kobiecymi chórami oraz rozbudowanymi partiami klawiszowymi, z czasem zastąpionymi pełnowymiarową orkiestrą. Do 2022 zespół wydał 11 albumów studyjnych.
Już sama okładka sugeruje, że będziemy mieli do czynienia ze stylistyką deathmetalową: zdeformowana ludzka głowa, kościane kolce i czaszki perfekcyjnie wpisują się w nurt artystyczny gatunku. Układ elementów oraz kolorystyka bardzo przypominają poprzednie wydawnictwo Codex Omega, co może sugerować pewną ciągłość koncepcyjną.
The Collector otwiera album bardzo subtelnym brzmieniem buzuków i smyczków. Tajemnicza, lekko niepokojąca aura narasta przez niemal minutę, po której dochodzi do zdarcia zasłony przez brutalne uderzenie gitar oraz sekcji blaszanej. Niemal recytowane zwrotki i melodyjny refren dają niesamowity pokaz dynamiki zespołu. Dobre wrażenie podtrzymuje singlowy Hierophant, który swoim monumentalnym brzmieniem przywodzi na myśl hymn na cześć pradawnego, bluźnierczego bóstwa.
Dalej album ani trochę nie zwalnia, dochodząc do apogeum w Coming Storm, gdzie orkiestra, tradycyjne instrumenty metalowe i nieziemskie chóry tworzą wręcz nieopisaną całość. To trzeba usłyszeć! Po tej prawdziwej uczcie doznań zaskakuje nas niezwykłe prosty, a przy tym chwytliwy riff w Desert Throne, który jest jedynie delikatnie okraszony subtelnymi smyczkami. Później robi się jeszcze ciekawiej za sprawą tytułowego Modern Primitives stanowiącego otwartą krytykę wobec współczesnej ludzkości, która od swoich prehistorycznych przodków różni się jedynie posiadaniem narzędzi masowego zniszczenia.
Im bliżej końca albumu tym mroczniej się robi. Psychohistory jest ciężką, dość brutalną kompozycją skupiającą się wokół umysłu człowieka. Czuć tu lekkie naleciałości deathcore’u, jednak w tym przypadku całokształt prezentuje się naprawdę dobrze. Album zamyka A Dreadful Muse, czyli bardzo rytmiczny i na swój sposób spokojny utwór. Pozwala ochłonąć po burzliwej podróży i zastanowić się nad tematami, które poruszyły poprzednie piosenki.
Grecy jak zwykle stanęli na wysokości zadania i dostarczyli nam kawał trudnego materiału. Trudnego nie tylko przez swój synkretyczny charakter muzyczny, ale również przez teksty, które dają do myślenia, a momentami wręcz przerażają. Z jednej strony można powiedzieć, że album nie jest przełomowy, z drugiej nie ma sensu za każdym razem wprowadzać rewolucji. Septicflesh znają swoje mocne strony i stawiają na stopniową ewolucję sprawdzonych rozwiązań. Ta metoda wydaje się działać odkąd zespół wrócił na scenę i raczej nie uświadczymy drastycznych zmian w kolejnych krążkach. To dobra wiadomość, gdyż właśnie teraz grupa jest w szczytowej formie, pozytywnie wyróżniając się w swojej niszy.
Nikodem Lipczyński
Fot.: septicflesh.com