Ostatni dzień 62. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu przyniósł emocje, jakich nie sposób opisać jednym zdaniem. Na scenie dwie osobowości, które przez dekady kształtowały muzyczną wyobraźnię Polaków. Najpierw urodzinowy benefis Jacka Cygana, a nastpnie nostalgiczny hołd dla Wojciecha Trzcińskiego.

Na opolskiej scenie nie zabrakło wzruszeń, ani chwili na moment ciszy, która – jak mawiają poeci – mówi najwięcej. Finałowy wieczór festiwalu otworzył koncert zatytułowany Trzy ćwiartki Jacka Cygana – urodziny w sercu Opola. Ten symboliczny tytuł, odnoszący się do 75. urodzin autora, był czymś więcej niż tylko okolicznościowym wydarzeniem. Był to spektakl słów, które przez lata trafiały prosto w serca słuchaczy. Na scenie pojawili się zarówno ci, którzy z tekstami Cygana dorastali, jak i młodsze pokolenie dla których jego twórczość to kanon.

Benefis rozpoczął występ aktora, Andrzeja Seweryna, który tamtego wieczoru wraz z jubilatem zmierzył się z kawałkiem Łatwopalni, w oryginale wykonywanym przez wielką, lecz nieobecną tamtego dnia Marylę Rodowicz. Za szybą w wykonaniu Jerzego Filara i Grażyny Łobaszewskiej utrzymało opolską publiczność w nostalgicznym nastroju. Charakteru dodał zachrypnięty głos wokalistki, który podczas tego wystąpienia był nie do pomylenia z żadnym innym. Po chwili do artystki dołączył Stanisław Soyka, by razem zaśpiewać Czas nas uczy pogody. W tym roku pogoda podczas Festiwalu spisała się śpiewająco, a zwłaszcza w niedzielę, gdzie skwar wręcz lał się z nieba!

Diamentowy kluczyk wyśpiewany przez Annę Jurksztowicz, niczym diament olśnił zebraną publikę, z kolei Mietek Szcześniak po czterdziestu latach od swojego debiutu ponownie miał okazję zmierzyć się z utworem autorstwa Cygana, pt. Przyszli po zmroku. To było niesamowite wzruszenie! Niestety, koncert nie obył się bez przekazania przykrej informacji o wypadku samochodowym Ryszarda Rynkowskiego, który miał miejsce w drodze na Opolski Festiwal. Piosenkarzowi nie udało się wystąpić, dlatego też włodarz koncertu zadedykował mu wyśpiewany przez chór i samego jubilata utwór Zwierzenia Ryśka, czyli jedzie pociąg.

Pozostając w klimacie kultowych przebojów, nie mogło obyć się bez obecności Majki Jeżowskiej wraz z jej największym przebojem Wszystkie dzieci nasze są. Swoje miejsce na festiwalu znalazł również francuski akcent, a to za sprawą piosenki C’est la vie, zaśpiewanej przez Marcina Januszkiewicza.

W końcu nadszedł moment na gościa specjalnego tegorocznej imprezy, Garou, który zaśpiewał piosenkę Belle, znaną z musicalu Notre Dame de Paris. Chwilę później do kanadyjskiego artysty ponownie dołączył Marcin Januszkiewicz, a także po raz pierwszy tamtego wieczoru pojawił się Piotr Cugowski. Wokaliści wspólnie zaśpiewali i utrzymali jak najwyższy poziom kulturowy temuż wydarzeniu. Był też największy przebój Garou, pt. Gitan, który po francusku oznacza „cygan”. W tym miejscu artysta żartobliwe nawiązał wstawkę do nazwiska Jacka Cygana – tegorocznego jubilata.

Zespół Kombi na czele z Grzegorzem Skawińskim nie mógł pojawić się na 62. KFPP, dlatego też ich Pokolenie wykonała dawno nie widziana Ewelina Flinta. Zaskakującym akcentem było usłyszenie utworu Życie jest nowelą, zapewne każdemu kojarzącego się z kultowym już serialem Klan.

Jednym z najmocniejszych akcentów Trzech ćwiartek była Dumka na dwa serca, w niezwykle romantycznym wykonaniu Edyty Górniak i Mietka Szcześniaka. Pięknym gestem było wspomnienie nieodżałowanego Zbigniewa Wodeckiego, któremu Beata Rybotycka oddała hołd, śpiewając kawałek Chwytaj dzień.

Andrzej Seweryn nie dał tak łatwo o sobie zapomnieć i powrócił na deski opolskiego amfiteatru z interpretacją utworu Pal, udowadniając przy tym, że jest wszechstronnym artystą, który nie boi się żadnych wyzwań scenicznych.

Zaraz po Sewerynie, jak się okazuje po raz ostatni w Opolu, zaprezentowała się Edyta Górniak. Artystka wyśpiewując To nie ja, pożegnała się z opolską publicznością, wykonując symboliczny gest ucałowania sceny, za co została nagrodzona gromkimi owacjami na stojąco.

Rockowego akcentu dodał rockman z krwi i kości, Piotr Cugowski i jego wykon wielkiego przeboju zespołu Perfect, pt. Wszystko ma swój czas. Po występie Cugowskiego w Opolu rozległo się głośne Sto lat zainicjowane przez publiczność dla wczorajszego jubilata, który jednocześnie otrzymał nagrodę za całokształt twórczości i ogromny wkład w rozwój polskiej piosenek, z rąk marszałka.

Jak urodziny, to i niespodzianki, a jedną z nich była możliwość wysłuchania najnowszego utworu autorstwa Jacka Cygana, który zaśpiewali Magda i Dawid Beucher. Con Amore to definicja miłości i subtelności, zestawiona z dwoma potężnymi głosami obu artystów porwała Opolan do wspólnej zabawy.

Na scenie zaprezentował się także Ralph Kamiński. W swój charakterystyczny sposób, wykonując Jaka róża taki cierń, udowodnił, że jego skala głosu i talent są czymś nie do podrobienia. Swoistym zakończeniem pierwszego z niedzielnych koncertów było pojawienie się na scenie wszystkich wykonawców i wspólne wyśpiewane Za młodzi, za starzy. Piosenka ta była swoim dowodem na to, że muzyka łączy pokolenia, zarówno te na scenie, jak i poza nią.

Każda piosenka była jak powrót do wspomnień – tych osobistych i tych wspólnych, zapisanych na kartach polskiej historii muzycznej. Publiczność śpiewała razem z artystami, a sam Jacek Cygan – z nieukrywanym wzruszeniem – dziękował każdemu za tę wspólną podróż przez lata. Jak sam stwierdził, piosenka to radość, miłość czułość. To przesłanie niech będzie zwieńczeniem tego wyjątkowego wieczoru.

Chwilę później, scenę opanował zupełnie inny nastrój. Koncert Małe tęsknoty był elegijnym, pełnym czułości wspomnieniem Wojciecha Trzcińskiego – kompozytora, dyrektora artystycznego, wizjonera polskiej estrady. Jego śmierć w lutym 2025 roku pozostawiła pustkę, którą trudno zapełnić. Ale ten wieczór udowodnił, że muzyka potrafi ocalić od zapomnienia.

To była opowieść o człowieku, który przez dekady tworzył tło muzyczne dla codziennych emocji Polaków. W nowych, często zaskakujących aranżacjach, zabrzmiały tak kultowe utwory jak Małe tęsknoty, Odpływają kawiarenki czy Byle było tak. Sceną zawładnęli znakomici artyści – od legend polskiej sceny, jak Magda Umer czy Ewa Bem, po przedstawicieli młodszego pokolenia, jak Natalia Przybysz czy Roksana Węgiel. Każde wykonanie było jak osobisty list do Trzcińskiego – pełen szacunku, emocji i wdzięczności.

W tle wyświetlano archiwalne zdjęcia, ujęcia z prób i występów, które przypominały, jak ogromne znaczenie miał Trzciński dla polskiej kultury. Jako twórca festiwali, producent, mentor – pozostawił po sobie nie tylko muzykę, ale też idee i wartości, które nadal rezonują w środowisku artystycznym.

Zwieńczeniem wieczoru była wspólna owacja, która trwała dłużej niż zwykle. Widzowie, artyści, prowadzący – wszyscy wstali, jakby chcieli powiedzieć „dziękujemy” nie tylko za to, co się wydarzyło tego wieczoru, ale i za całe dekady emocji, które dostarczyli zarówno Jacek Cygan, jak i Wojciech Trzciński.

Ostatni dzień opolskiego festiwalu przypomniał, że polska piosenka to nie tylko rozrywka. To nośnik pamięci, lustro społeczne, wehikuł emocji. W jednym wieczorze spotkały się dwa światy – słowa i dźwięki – a publiczność raz jeszcze przekonała się, że to, co prawdziwe i piękne, pozostaje z nami na zawsze.

Julia Wenzel
Fot.: Julia Wenzel