„Piłka jest okrągła, a bramki są dwie” mówi znane piłkarskie powiedzenie. Chodź stadion przy ulicy Oleskiej nie doczekał się meczu godnego właściwego pożegnania, zapamiętamy pobyt tam na bardzo długo. To było magiczne kilka godzin, a menu zostało wypełnione różnego rodzaju potrawami. Niestety, samo danie główne zawiodło.

Świętowanie ostatniego meczu na starym stadionie rozpoczęło się od przemarszu kibiców z rynku w Opolu na obiekt. Już wtedy czuliśmy pewnego rodzaju elektryczność w powietrzu, widać było, że dla wielu kibiców był to wyczekiwany moment. Było to powiem de facto rozpoczęcie dnia, który kończył bardzo długi, 95 letni etap pobytu w tym miejscu. Przemarsz zakończył się o godzinie 15.30, w momencie otwarcia bram. Spotkaliśmy się z widokiem, który nie był codziennością na meczach ligowych – już wtedy mnóstwo kibiców w niebiesko-czerwonych szalikach przekraczało bramki wejściowe. Dało się odczuć, że zapowiadany sold-out obiektu trzy dni przed meczem to nie była fikcja i stadion będzie wypełniony po brzegi. Dużo osób w oczekiwaniu na mecz wybierało się do punktów gastronomicznych albo rozmawiało z innymi kibicami, wspominając historię klubu.

Zapowiadana zabawa dla kibiców o godzinie 16.00 nie odbyła się, ale dwóch dj’ów, Goat5ty oraz Not Miguel zadbali, by  oczekujący w zimnie mogli się choć trochę ogrzać przy zagranicznych hitach. W międzyczasie najzagorzalsi kibice próbowali już trenować kibicowskie przyśpiewki, a kilku zawodników Odry Opole i Warty Poznań rozpoczęło już treningi ma boisku. Konkurs z nagrodą odbył się z kolei chwilę przez przemarszem legend, który to mógł wywołać ciarki. Na boisku pojawiły się osobistości będące najlepszymi zawodnikami Odry w jej całej historii. Fani powitali ich po mistrzostwu, śpiewając i klaskając, następnie emerytowani piłkarze pojawili się w sektorach, robiąc sobie zdjęcia. 

Teraz wyczekiwano tylko jednego – spotkania Odry Opole z Wartą Poznań, ostatniego meczu na tym obiekcie. Piłkarze, wraz z sędzią pojawili się na boisku w akompaniamencie petard oraz innego rodzaju pirotechniki. Było wiadomo, że jest to wyjątkowe spotkanie, które kończy historię stadionu  przy ulicy Oleskiej

Pierwsza połowa nie należała to zbyt ciekawych. Gospodarze i goście mieli swoje  niewykorzystane sytuacje, a możliwości zdobycia gola można było policzyć na palcach jednej ręki. Początek spotkania należał do Odry, która miała lepsze posiadanie piłki i miała dwie dobre sytuację, później jednak inicjatywę przejęła Warta. Za to wśród kibiców trwało istne święto. Jej repertuar był bardzo bogaty – co można usłyszeć w poniższym dźwięku – dodatkowo dwukrotnie wykorzystano race do wzbogacenia dopingu, co kończyło się zadymieniem stadionu i krótkimi przerwami w grze. Sędzia przedłużył tę część gry o 4 minuty. 

Następne 45 minut wyglądało bardzo podobnie. Niebiesko-czerwoni próbowali narzucić swoje tempo gry i grać ofensywnie, tworząc 3 groźne okazje, później jednak piłkę częściej kontrolowała Warta. Tu warto zaznaczać sytuacje 81 minuty, gdzie goście posłali piłkę z rzutu wolnego wprost na górną siatkę bramki, z kolei dwie minuty później strzał Odry trafił wprost w ręce bramkarza rywali, Leo Przybylaka. Można powiedzieć, że były to dwie najlepsze okazje w całym spotkaniu, które choć trochę dodały emocji. Mimo nieco nudnego meczu, na trybunach nie ustawały różnego rodzaju przyśpiewki, nie tylko z udziałem zorganizowanej grupy kibicowskiej, ale i całego stadionu. 

Mecz zakończył się wynikiem 0:0, co patrząc na styl gry zespołów, nie było to żadną niespodzianką. Piłkarze jednak nie opuścili szybko murawy, dziękując kibicom za wyjątkowy doping. 

Po wszystkim uczestniczyliśmy konferencji prasowej, w której wziął udział trener Odry Opole, Jarosław Skrobacz oraz trener Warty Poznań, Piotr Klepczarek:

Warta przyjechała po to, by nie stracić bramki, a my nie mogliśmy się otworzyć. – komentuje trener gospodarzy. – Widzieliśmy, że rywale mają mocną defensywę, gdybyśmy stracili bramkę, byłoby bardzo ciężko. Sytuacji było niewiele. Możemy mieć żal do siebie o sposób wykończenia, bo zalążki dobrych akcji były. Z naszego remisu cieszą się wszystkie drużyny, które są wokół nas w tabeli i ani my, ani Warta, nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku. 

– Nastawiliśmy się dobrze mentalnie. – dodaje Piotr Klepczarek z drużyny gości. – Mocno naciskaliśmy, graliśmy wysokim pressingiem, Nie daliśmy się Odrze rozkręcić, wiedząc, jak dobra ofensywę mają. Unikaliśmy faz przejściowych i stałych fragmentów gry, zespół z Opola nam w nich zagrażał. Chcieliśmy zdobyć 3 punkty, ale szanujemy ten wynik. Szkoda rzutu wolnego w końcówce, bo mamy graczy, którzy powinni to wykorzystać. 

 

Historia obiektu przy ulicy Oleskiej dobiegł właśnie końca i choć temperatura utrudniała kibicowanie, a sam mecz nie potrwał, byliśmy świadkami historycznego wydarzenia, które zapamiętamy na długo. Teraz czas na obiekt przy ulicy Technologicznej, który z pewnością również będzie świadkiem historycznych wydarzeń. 

Mateusz Gruchot

Fot.: Odra Opole