Fotografia – sztuka, która w dobie otaczających nas social mediów i reklam dla wielu zatraciła swoją wartość artystyczną. Kiedyś będąc czymś niespotykanym i awangardowym, dzisiaj jest rzeczą zupełnie powszechną, ale czy zawsze musi tak być? Okazuje się, że sztuka uwieczniania chwili ma nam do zaoferowania o wiele więcej niż moglibyśmy przypuszczać.
Ostatni dzień listopada, wczesny pochmurny wieczór. Do Wydziału Sztuki Uniwersytetu Opolskiego zaczęli przybywać zaciekawieni studenci niewiedzący jeszcze, jakie atrakcję na nich czekają.
Wchodząc do pierwszej przedstawionej nam, pustej sali z małą dziurką w oknie, nikt z nas nie spodziewał się, że po zamknięciu drzwi oraz zgaszeniu światła, pomieszczenie stanie się kamerą obscura (z łac. ciemny pokój).
Po krótkim przyzwyczajeniu wzroku do otaczającej nas ciemności mogliśmy dostrzec jak na przeciwnej do nas ścianie, światło wpadające przez dziurkę w oknie za nami wyświetlało drobne jasne punkciki. Jak się później okazało, był to obraz odbity z zewnątrz budynku, a przesuwające się smugi były przejeżdżającymi po drodze samochodami. Niestety, listopadowa pogoda oraz późna godzina nie pozwoliły w pełni oddać wrażenia tego efektu.
Przedstawiona została nam historia Camera obscura oraz zjawisko fizyczne, które powoduje ten efekt. Mogliśmy się również zapoznać z modelem starego XIX- wiecznego aparatu bazującego swoje działanie na tymże zjawisku.
Kolejnym przystankiem naszej podróży było robienie zdjęć kamerami obscura, zrobionymi z różnych losowych przedmiotów. Mieliśmy do dyspozycji stare puszki po ciastkach, tuby po chipsach, a nawet pudełko po chusteczkach higienicznych, zasada wywoływania zdjęcia była ta sama. Następnie zostaliśmy zaprowadzeni do profesjonalnie zagospodarowanej pracowni zdjęciowej, w której mogliśmy w końcu dać upust naszej kreatywności. Do dyspozycji mieliśmy dodatkowo wiele różnych rzeźb, wśród której największą popularnością cieszyła się ta przedstawiająca Jana Pawła II.
Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy. Ostatnim przystankiem była ciemnia, gdzie wywoływaliśmy zrobione zdjęcia. Ze względu na to, że papier fotograficzny, którego używaliśmy, był bardzo wrażliwy na światło, znowu zostaliśmy zmuszeni do przebywania w egipskich ciemnościach. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili nieco czerwonego światła rzuciły specjalnie tam zainstalowane lampy ciemniowe, przez co przez chwilę można było mieć wrażenie, jakby przebywało się w laboratorium kryminologicznym. Samo wywoływanie zdjęć było bardzo emocjonujące, ponieważ nikt nie wiedział, jak będzie wyglądał finałowy efekt oraz czy w ogóle na zdjęciu będzie cokolwiek widać. Na koniec każdemu udało się uzyskać niepowtarzalną i wyjątkową pamiątkę z tego wydarzenia.
O idei przyświecającej tym warsztatom oraz dalszym planom zapytaliśmy prowadzącą – Emilię Waliczek.
Te warsztaty, były prawdziwą gratką dla fanów fotografii oraz niezapomnianą przygodą dla ludzi, którzy z tą sztuką na co dzień spotykają się przez pryzmat własnego smartfona.
Piotr Baryła
Fot: Piotr Baryła, Emilia Waliczek